Dzisiaj jest

sobota,
25 października 2025

(298. dzień roku)

Licznik

Liczba wyświetleń:
32675027

Wyszukiwanie

Dwudziesta Dziewiąta Niedziela Zwykła, rok C, 19.10.2025 r. – komentarz do Ewangelii

Czy Chrystus znajdzie wiarę, gdy przyjdzie?
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●

 

Wygenerowane przez: Sora ChatGPT

Dwudziesta Dziewiąta Niedziela Zwykła, rok C (19.10.2025 r.)
Ewangelia: Łk 18, 1-8 ●

 

„Dziwny jest ten świat”… Słowa Czesława Niemena nie tracą na aktualności. Wystarczy popatrzeć na różne przejawy zwykłej, ludzkiej niesprawiedliwości.

Coraz bardziej krzywdzimy się nawzajem. Młodzi, w ramach dziwnych trendów internetowych, uciekają z domu. To, co chroni i promuje jakość życia, za co kiedyś ludzie byli w stanie to życie oddać: Bóg, honor i Ojczyzna, staje się sloganami wywołującymi uśmiech na twarzy. Stajemy się pokoleniem bezpłodnych duchowo Europejczyków, zmęczonych swoim własnym życiem. To wszystko może powodować pytanie: jak długo, Panie?

Bardzo podobne pytania mogli zadawać sobie ludzie w czasie, gdy Chrystus przekazywał słowa niedzielnej Ewangelii. Jeśli spojrzymy na kontekst, w którym znajduje się nasz fragment, przeczytamy pytanie, które postawiono Jezusowi: „Kiedy nadejdzie królestwo Boże?” (por. Łk 17,20). Być może w tym pytaniu przebrzmiewało zmęczenie trudną historią, okupacją rzymską, a może zwykła ludzka ciekawość… Być może w tym pytaniu brzmiało również doświadczenie pierwotnego Kościoła, który był prześladowany i długo musiał czekać na oficjalne uznanie…

Podobne pytania znajdziemy w Księdze Syracha, napisanej niedługo przed narodzeniem Chrystusa: „Czyż łzy wdowy nie spływają po policzkach, a jej lament nie świadczy przeciw temu, kto je wyciska?” (Syr 35,15). Te pytania pojawiają się dzisiaj, gdy widzimy, jak ludzie postępują z Kościołem i jego nauczaniem. Te pytania pojawiają się, gdy widzimy, jak próbuje się nam wciskać różne dziwne sposoby na życie. Te pytania pojawiają się, gdy toczą się wojny, gdy giną niewinni, gdy napada się na kościoły… Te pytania również pojawiają się wtedy, gdy w naszej miejscowości, sąsiedztwie i nawet we własnym domu dzieją się rzeczy, które nigdy nie powinny mieć miejsca: jak długo, Panie?

Co nam na to wszystko odpowiada Chrystus? Jako antidotum wskazuje dwie rzeczy: wytrwałą modlitwę i czynną sprawiedliwość. W celu lepszego zobrazowania, tak jak zwykle to czynił, opowiedział przypowieść o sędzi i wdowie. Kontrast pomiędzy tymi dwiema postaciami powoduje, że bardzo łatwo nam zrozumieć, o co w przypowieści chodzi. Mamy jednoznacznie zły charakter, jakim jest sędzia, oraz jednoznacznie dobry charakter, jakim jest potrzebująca wdowa. Wdowa uczy nas tego, aby z jednej strony być bardzo wytrwałym i się nie zniechęcać, a z drugiej strony walczyć o zadośćuczynienie sprawiedliwości, chociażby w oczach innych było to działanie zupełnie bezsensowne czy szokujące (przypomnijmy sobie kobietę cierpiącą na krwotok, która stawia wszystko na jedną kartę i dotyka się frędzli u płaszcza Jezusa).

W obliczu wielu niesprawiedliwości czy trudności, których doświadczamy, my – jako chrześcijanie – powinniśmy być znakiem zupełnie innej rzeczywistości. Mamy z jednej strony wszystko postawić na Boga i modlić się gorąco, a On będzie jednocześnie zmieniał nas samych na lepsze, dodawał nam sił. Z drugiej strony zaś mamy działać z takim zaangażowaniem na rzecz sprawiedliwości i miłości, jakby wszystko zależało od nas (por. słowa św. Ignacego Loyoli). Jezus nas zapewnia, że dobry Bóg słyszy nasze modlitwy i ujmie się za tymi, którzy „dniem i nocą wołają do Niego”.

Myśląc o tej Ewangelii, przypominam sobie tych wszystkich rodziców, którzy wręcz heroicznie szukają pomocy, gdy słyszą diagnozę ciężkiej choroby dziecka. Ci ludzie są w stanie zebrać miliony, aby znaleźć sposób na uratowanie jego życia. Owszem, bywa tak, że ludzie tę walkę przegrywają z różnych powodów, których nieraz nie jesteśmy w stanie zrozumieć i wytłumaczyć. Ale Jezus zapewnia nas o jednym: On da nam to, co w danym momencie jest dla nas najlepsze – zatroszczy się o nas. Przede wszystkim, jako największy dar, otrzymamy Ducha Świętego, który pomoże nam odnaleźć się w każdej życiowej sytuacji. To jest nieraz bardzo trudne do zaakceptowania, ale Bóg nam ufa, że z Jego pomocą będziemy mieć do tego potrzebną wiarę!

Nie traćmy ducha, ale umacniajmy się przez modlitwę, uczynki miłości i sprawiedliwości oraz wzajemną pomoc!

————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus opowiedział swoim uczniom przypowieść o tym, że zawsze powinni się modlić i nie ustawać: «W pewnym mieście żył sędzia, który Boga się nie bał i nie liczył się z ludźmi.
W tym samym mieście żyła wdowa, która przychodziła do niego z prośbą: „Obroń mnie przed moim przeciwnikiem!” Przez pewien czas nie chciał; lecz potem rzekł do siebie: „Chociaż Boga się nie boję ani z ludźmi się nie liczę, to jednak, ponieważ naprzykrza mi się ta wdowa, wezmę ją w obronę, żeby nie nachodziła mnie bez końca i nie zadręczała mnie”».
I Pan dodał: «Słuchajcie, co mówi ten niesprawiedliwy sędzia. A Bóg, czyż nie weźmie w obronę swoich wybranych, którzy dniem i nocą wołają do Niego, i czy będzie zwlekał w ich sprawie? Powiadam wam, że prędko weźmie ich w obronę. Czy jednak Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?»
Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.
Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»

XXVIII niedziela zwykła (C), 12.10.2025 – komentarz do Ewangelii

Co to znaczy wierzyć?
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●

 

20251010_0300_Tredowaci wolaja Jezusa_simple_compose_SoraChatGPT

Wygenerowane przez: SoraChatGPT

XXVIII niedziela zwykła, rok C (12.10.2025)
Ewangelia: Łk 17, 11-19 ●

 

O wierze na pewno nie raz słyszeliśmy i nie raz mówiliśmy. Wiara jest konieczna do zbawienia. Wiarę powinnyśmy pogłębiać. Ktoś mówi, że ma słabą wiarę, inny – że dosyć mocną. Na początku modlitwy różańcowej zawsze prosimy o „pomnożenie cnót wiary, nadziei i miłości”. Ale… czym właściwie jest wiara?

Już kolejny raz w niedzielnym słowie pojawia się motyw wiary. Dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas w wędrówkę Jezusa przez pogranicze Samarii i Galilei. Można by powiedzieć, że Jezus chyba zabłądził – zawędrował w nie dość, że obce, to jeszcze do tego wrogie rejony. Jak wiemy, Samarytanie nie byli w pokojowych stosunkach z Izraelitami. Wręcz przeciwnie: byli wręcz śmiertelnymi wrogami.

A jednak Jezus tam idzie. Już to pokazuje Jego niezwykłość – wchodzi w nowe, obce, po ludzku przegrane tereny. Ale taka jest Jego miłość. Chce spotkać każdego człowieka, bo wie, że każdy człowiek tak naprawdę pragnie Boga i ma prawo do poznania Go. Miłość popycha Jezusa na bezdroża. I tam spotyka dziesięciu trędowatych, którzy mieszkając poza miastem, wyszli Chrystusowi na spotkanie. Wołali do Niego: „Ulituj się nad nami!” Mogli się czuć zawiedzeni, bo Jezus w sumie ich odesłał. Ale gdy byli posłuszni Jego Słowu, stał się cud – oto trąd ich opuścił.

Jeden tylko powrócił, i do tego cudzoziemiec. Jak mówi Jezus: To jego wiara go uzdrowiła. A przecież uzdrowił go Jezus… Odkrywamy w tym fragmencie Ewangelii, że wiara polega na relacji z Bogiem. Nie jest przekonaniem o własnej mocy. Nie jest autoafirmacją, która powie – „jeśli jesteś do czegoś przekonany, to na pewno to się wydarzy”.

Wiara – to zaufanie.
Wiara – to relacja.
Wiara – to czasem ślepe zaufanie Słowu Boga i Jego przykazaniom – choćby cały świat mówił inaczej.
A nade wszystko – wiara to dar Boga. Dar, o który musimy prosić…

Bogu dzięki – jest to dar, który Pan chce udzielać nade wszystko. A zatem: naśladujmy Jezusa w Jego miłości! Uwielbiajmy za to, co nam daje! I ufajmy Mu! Niech Bóg nas hojnie obdarzy tym darem!

————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Zdarzyło się, że Jezus, zmierzając do Jeruzalem, przechodził przez pogranicze Samarii i Galilei. Gdy wchodzili do pewnej wsi, wyszło naprzeciw Niego dziesięciu trędowatych. Zatrzymali się z daleka i głośno zawołali: «Jezusie, Mistrzu, ulituj się nad nami!» Na ten widok rzekł do nich: «Idźcie, pokażcie się kapłanom!» A gdy szli, zostali oczyszczeni. Wtedy jeden z nich, widząc, że jest uzdrowiony, wrócił, chwaląc Boga donośnym głosem, padł na twarz u Jego nóg i dziękował Mu. A był to Samarytanin. Jezus zaś rzekł: «Czyż nie dziesięciu zostało oczyszczonych? Gdzie jest dziewięciu? Czy się nie znalazł nikt, kto by wrócił i oddał chwałę Bogu, tylko ten cudzoziemiec?» Do niego zaś rzekł: «Wstań, idź, twoja wiara cię uzdrowiła».

XXVII Niedziela zwykła, rok C, 5.10.2025 r. – komentarz do Ewangelii

Wyrwij z siebie to, co doprowadza do łez
● Rozważa: ks. Dominik Sobczyk ●

Źródło: haryad art, unsplash

XXVII Niedziela zwykła, rok C (5.10.2025 r.)
Ewangelia: Łk 17,5-10 ●

Uciążliwy grzech doprowadzający człowieka do łez jest niczym morwa wyposażona w rozległe korzenie, którą możemy wyrwać przy pomocy wielkiego daru niewielkiej wiary.

Na początku przypomnijmy sobie, z jakich części składa się roślina. Idąc od organów najczęściej wystawionych na działanie słońca i widocznych na zewnątrz, możemy wyróżnić liście. Ich zadaniem jest przeprowadzanie fotosyntezy, czyli procesu wytwarzania związków organicznych z dwutlenku węgla i wody przy udziale światła słonecznego. Dalej mamy łodygę, której przeznaczeniem jest podtrzymywanie i wznoszenie liści, kwiatów i owoców, przewodzenie wody, soli mineralnych i substancji organicznych między różnymi częściami rośliny. W końcu są też korzenie. To one w głównej mierze sprawiają, że roślina tkwi mocno w podłożu; korzenie nadają roślinie stabilność. Można by rzec, że im bardziej rozbudowany system korzeniowy rośliny, tym trudniej ją wyrwać i przesadzić.

Jedną z roślin, których wyrwanie i przeniesienie wręcz graniczy z cudem, jest morwa. Jako potężne drzewo ma ona niezwykle rozrośnięty i bujny system korzeniowy. W dzisiejszej Ewangelii Jezus odwołuje się do tego faktu, mówiąc, że wiara tak mała, jak ziarnko gorczycy doprowadziłaby do tego spektakularnego osiągnięcia: „Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: ‘Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze’, a byłaby wam posłuszna” (Łk 17,6). Na płaszczyźnie dosłownej Jezus zapewnia nas, że wykorzenienie morwy jest możliwe. Niemniej dochodząc do duchowej interpretacji, warto przyjrzeć się hebrajskiemu słowu, które oznacza morwę. Ono kryje w sobie jeszcze inne znaczenie, które posłuży nam w dalszej części rozważania.

Jak zauważył Marcin Ciechanowski OSPPE, subprzeor paulinów na Jasnej Górze, hebrajski wyraz określający morwę oznacza również łzy. Dla przykładu w Ps 84 możemy przeczytać: „Szczęśliwi, których moc jest w Tobie, którzy zachowują ufność w swym sercu. Przechodząc doliną Baka („łez”, „płaczu” lub „morw”), przemieniają ją w źródło, a wczesny deszcz błogosławieństwem ją okryje” (Ps 84,6-7). Przechodząc już do sedna, należy mieć świadomość, że tym, co wielokrotnie doprowadza zarówno człowieka, jak i Pana Boga do łez jest grzech. To grzech, który z początku wydaje się taki niewinny i nieszkodliwy, z czasem przeradza się w siejącą spustoszenie i zamęt wadę, którą niezwykle trudno jest wykorzenić. Niestety posiać grzech jest łatwo, ale wykorzenić go – bardzo trudno!

Jednakże wyrwanie z nas grzesznego przyzwyczajenia nie jest niemożliwe! Z pomocą wiary, choćby maleńkiej, można razem z Bogiem wyrywać wszelkie nieprawe nawyki! Otwarci na łaskę wiary od Boga możemy doprowadzić do oczyszczania duszy ze złych skłonności. Tak, tu potrzeba wiary, która prowadzi do głębokiego przeżycia sakramentu pokuty i pojednania. Z kolei w spowiedzi zachodzą procesy gruntownego oczyszczania duszy z tego, co doprowadza ją do łez, czyli z grzechów.

Módlmy się zatem nieustannie: „Panie, dodaj nam wiary” (Łk 17,5). Niech łaska wiary we współpracy z Bożym działaniem w sakramencie pokuty i pojednania czyni w nas cuda, wykorzeniając kolejne pokłady nieprawości i grzesznych skłonności. Niech ustąpi w nas wszelki duch bojaźni i podległości grzechowi, śmierci i szatanowi, a dominuje moc, miłość i trzeźwe myślenie (2Tm 1,7). Niech trwale zakorzenią się w nas słowa Ps 95: „Albowiem On jest naszym Bogiem, a my ludem Jego pastwiska i owcami w Jego ręku” (Ps 95,7).

————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary». Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.
Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?
Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».

XXVI Niedziela Zwykła (C), data 28.09.2025 – komentarz do Ewangelii

Kim rzucam?
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak ●

Bogacz i Łazarz / Wygenerowane przez: SoraChatGPT

XXVI niedziela zwykła, rok C (28.09.2025)
Ewangelia: Łk 16, 19-31 ●

Z pewnością każdy z nas przeżył w życiu sytuację, w której ktoś prosił o jakąś drobną pomoc. Czy to o jakieś zastępstwo, czy to o podwózkę, a może po prostu chciał porozmawiać, aby się doradzić. My w tej sytuacji, może zabiegani, odmówiliśmy, twierdząc, że nie mamy czasu, lub skierowaliśmy do innej osoby, uważając, że tylko ja w tym momencie jestem najbardziej przeszkodzony czy zapracowana. Czy taka osoba przyjdzie jeszcze do nas po pomoc i zobaczy we mnie autorytet?

Patrząc na dzisiejszą perykopę ewangeliczną, każdy sobie pomyśli: „ale ten bogacz jest zły!”, „jak można potraktować tak człowieka?!”. A czy ktoś w ogóle zadał sobie pytanie, skąd znalazł się tam ten człowiek? Kard. Ryś, komentując kiedyś ten fragment, powiedział, że w oryginalnym tekście Biblii mamy nie tyle ,,leżał żebrak”, ile: „był rzucany”. I już w tym kontekście mogę inaczej spojrzeć na Pismo Święte i zadać sobie pytanie, czy ja kimś nie rzucam, a właściwie: czy nie odrzucam kogoś od siebie. Zawsze, jeśli ktokolwiek do mnie podchodzi, powinienem go przynajmniej wysłuchać. Gdy w takiej sytuacji nie jestem w stanie pomóc, to wtedy mogę odesłać, doradzić, a ta osoba nie czuje się odrzucona, tylko przyjęta, wysłuchana i już samo to może okazać się pomocą. Powinniśmy pamiętać, że jeżeli ktoś do nas przychodzi po radę, to znaczy, że widzi w nas pewien autorytet.

Każdy, szukając pomocy, najpierw szuka namiarów do lekarza czy prawnika. Tam podane jest zawsze nazwisko i informacje, jak się skontaktować. Podobnie ktoś, kiedy szuka mnie, musi znać moje imię. Natomiast bogacz z dzisiejszej Ewangelii nie ma podanego imienia. Wiemy, jak się ubiera, wiemy, co robi każdego dnia, ale nie wiemy, kim on tak naprawdę jest. I na końcu Abraham powie do bogacza, że jego bracia mają proroków, których mogą słuchać, by nie zaznać podobnej kary. Oznacza to, że bogacz jest człowiekiem znającym Pisma, jednak interpretującym je na swój własny sposób. Przecież purpura i bisior, jakie nosił, są wyrabiane z mięczaków, małż i innych owoców morza. Aby zrobić takie ubranie, trzeba było wykorzystać bardzo wiele osób. Mógł sobie tłumaczyć: przecież daję im pracę. Jednak sam decydował, jak, kiedy i komu pomagał. A skoro tym ludziom w jakiś sposób płacił, oni zwykle otrzymywali zapłatę i na tym się kończyło. Nie mieli jak odmienić świata bogacza.

Tymczasem imię „Łazarz” oznacza: „Bóg pomaga”. Jeśli wyszedłby ze swoich przyzwyczajeń, jakie zamykał w pałacu, mógłby dostrzec Łazarza, pomóc mu, a ten by to odwzajemnił, pokazując inne patrzenie na świat. Stąd każdy z nas powinien pamiętać, że jakakolwiek drobna pomoc może sprawić, że nie tylko nie stracimy uznania u innych, ale możemy dostrzec w naszym życiu coś nowego.
————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Żył pewien człowiek bogaty, który ubierał się w purpurę i bisior i dzień
w dzień świetnie się bawił. U bramy jego pałacu leżał żebrak okryty wrzodami, imieniem Łazarz. Pragnął on nasycić się odpadkami ze stołu bogacza; nadto i psy przychodziły i lizały jego wrzody. Umarł żebrak,
i aniołowie zanieśli go na łono Abrahama. Umarł także bogacz i został pogrzebany. Gdy w Otchłani, pogrążony w mękach, podniósł oczy, ujrzał z daleka Abrahama i Łazarza na jego łonie. I zawołał: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza; niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu”. Lecz Abraham odrzekł: „Wspomnij, synu, że za życia otrzymałeś swoje dobra, a Łazarz przeciwnie, niedolę; teraz on tu doznaje pociechy, a ty męki cierpisz. A prócz tego między nami a wami zionie ogromna przepaść, tak że nikt, choćby chciał, stąd do was przejść nie może ani stamtąd do nas się przedostać”. Tamten rzekł: „Proszę cię więc, ojcze, poślij go do domu mojego ojca! Mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki”. Lecz Abraham odparł: „Mają Mojżesza i Proroków, niechże ich słuchają!” „Nie, ojcze Abrahamie – odrzekł tamten – lecz gdyby kto z umarłych poszedł do nich, to się nawrócą”. Odpowiedział mu: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”.

Dwudziesta Piąta Niedziela Zwykła, rok C, 21.09.2025 r. – komentarz do Ewangelii

Uczciwość popłaca
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●

 

Wygenerowane przez: SoraChatGPT

Dwudziesta Piąta Niedziela Zwykła, rok C
(21.09.2025 r.)
Ewangelia: Łk 16,1-13 ●

 

Słowo Boże obecnej niedzieli podejmuje temat, którym raczej nie lubimy się zajmować w Kościele: temat pieniądza (nota bene: dziś również wspominamy świętego Mateusza, byłego celnika). Jesteśmy świadomi różnych nadużyć w tej dziedzinie ze strony ludzi Kościoła. Takie sytuacje nigdy nie powinny mieć miejsca, a słowo Boże przypomina, że ci ludzie kiedyś odpowiedzą za te nadużycia przed Panem. Chciałbym jednak, abyśmy popatrzyli na ten temat szerzej – do czego może nas zachęcać Chrystus, kierując do nas dzisiaj właśnie takie Słowo?

Szukając głównego orędzia, czyli myśli, wokół której krąży słowo Boże danej niedzieli czy innego dnia, warto zwrócić uwagę na werset, który słyszymy przed Ewangelią w ramach aklamacji „Alleluja” (w Wielkim Poście: „Chwała Tobie…”). Werset związany z obecną niedzielą brzmi: „Jezus Chrystus, będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”. Jak mamy rozumieć ten fragment Drugiego Listu świętego Pawła do Koryntian?

Paweł kierował te słowa do wspólnoty korynckiej w kontekście planowanej przez niego zbiórki ofiar dla potrzebującego Kościoła w Jerozolimie. Pokazując wspaniały przykład hojności wiernych z Macedonii, Apostoł chciał, aby również Koryntianie włączyli się w to dzieło miłosierdzia dla swoich braci. Zachęcając ich, użył porównania do samego Pana. Nie chodzi tutaj jednak o jakieś bogactwo materialne, które miałby posiadać Jezus i wyrzec się go w imię pozyskania sobie nowych wyznawców. Chodzi tutaj bardziej o całe Jego ziemskie życie. Będąc w niebie jako Druga Osoba Trójcy Świętej, doświadczał Boskiej Pełni. Przyjmując ludzką naturę, przyjął na siebie również jej ograniczenia. Jak mówi Słowo: „stał się do nas podobny we wszystkim, oprócz grzechu” (por. Hbr 4,15). Ostatecznie to ubóstwo Chrystusa było najbardziej widoczne na krzyżu, jednak spowodowało ono wzbogacenie wszystkich, którzy mieli w Niego uwierzyć – oni wszyscy, my także, otrzymujemy zbawienie i wieczne szczęście. To właśnie taka ofiara samego Boga miała być – w zamiarze świętego Pawła – argumentem koronnym za tym, aby Koryntianie włączyli się w zbiórkę. Świadomi tego, jak wiele otrzymali od Chrystusa, mieli chętnie i z miłością podzielić się z potrzebującymi tym, co mają.

Jak wymownie brzmią w tym kontekście czytania! Pan Bóg bardzo surowo ocenia tych, którzy wykorzystują swoją władzę i pieniądze po to, aby wyzyskiwać ludzi. Wśród uczniów Chrystusa nie może być tych, którzy oszukują, zwłaszcza kosztem warunków życia drugiego człowieka. Ewangelia ukazuje nam nieuczciwego rządcę. Gdy był już na skraju zupełnego upadku z powodu swojej nieuczciwości, wpada na pomysł, w jaki sposób ocalić swoje życie. Dlaczego ten pomysł został uznany przed jego pracodawcę? Ponieważ, nakazując poprawić należności klientów na mniejsze, zobowiązał się w ten sposób do pokrycia tego, czego brakowało, z własnej kieszeni. Dołóżmy do tego jeszcze drugie czytanie, które zachęca do modlitwy za wszystkich, abyśmy mogli prowadzić życie „ciche i spokojne”.

Jeśli będziemy świadomi tego, jak wiele otrzymaliśmy od Boga, chociażby dzięki Jego miłosierdziu, gdy wybaczał nam ciężkie grzechy, skazujące nas na potępienie; jeśli zrozumiemy, że ofiara Pana Jezusa miała na celu również nauczyć nas traktowania bliźnich z miłością – wtedy będzie łatwiej w sposób uczciwy i sprawiedliwy traktować siebie nawzajem. Wiedząc tym bardziej, jak delikatny jest temat pieniędzy, prośmy Pana Jezusa, aby Jego przykład był dla nas natchnieniem do wielkiej uczciwości w tej dziedzinie, bo „kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie”.

————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do uczniów: «Pewien bogaty człowiek miał rządcę, którego oskarżono przed nim, że trwoni jego majątek. Przywołał więc go do siebie i rzekł mu: „Cóż to słyszę o tobie? Zdaj sprawę z twego zarządzania, bo już nie będziesz mógł zarządzać”.
Na to rządca rzekł sam do siebie: „Co ja pocznę, skoro mój pan odbiera mi zarządzanie? Kopać nie mogę, żebrać się wstydzę. Wiem już, co uczynię, żeby mnie ludzie przyjęli do swoich domów, gdy będę odsunięty od zarządzania”.
Przywołał więc do siebie każdego z dłużników swego pana i zapytał pierwszego: „Ile jesteś winien mojemu panu?” Ten odpowiedział: „Sto beczek oliwy”. On mu rzekł: „Weź swoje zobowiązanie, siadaj prędko i napisz: pięćdziesiąt”. Następnie pytał drugiego: „A ty ile jesteś winien?” Ten odrzekł: „Sto korców pszenicy”. Mówi mu: „Weź swoje zobowiązanie i napisz: osiemdziesiąt”. Pan pochwalił nieuczciwego rządcę, że roztropnie postąpił. Bo synowie tego świata roztropniejsi są w stosunkach z podobnymi sobie ludźmi niż synowie światłości.
Ja też wam powiadam: Pozyskujcie sobie przyjaciół niegodziwą mamoną, aby gdy wszystko się skończy, przyjęto was do wiecznych przybytków.
Kto w bardzo małej sprawie jest wierny, ten i w wielkiej będzie wierny; a kto w bardzo małej sprawie jest nieuczciwy, ten i w wielkiej nieuczciwy będzie. Jeśli więc w zarządzaniu niegodziwą mamoną nie okazaliście się wierni, to kto wam prawdziwe dobro powierzy? Jeśli w zarządzaniu cudzym dobrem nie okazaliście się wierni, to któż wam da wasze?
Żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi.
Nie możecie służyć Bogu i Mamonie!»

Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, 14.09.2025 – komentarz do Ewangelii

Popatrz wyżej!
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●

Krzyż na Wzgórzu. Wygenerowane przez: SoraChatGPT

Święto Podwyższenia Krzyża Świętego (14.09.2025)
Ewangelia: J 3,13-17●

Gdy przychodzą na nas różne cierpienia i trudności, gdy dzieją się rzeczy nie po naszej myśli, takie, których nie rozumiemy i nie widzimy ich sensu, może naprawdę być nam ciężko. Ale właśnie wtedy Jezus mówi: podnieś wzrok – popatrz WYŻEJ!

W dzisiejszą niedzielę obchodzimy Święto Podwyższenia Krzyża Świętego, którego geneza sięga IV wieku naszej ery. Po zakończeniu prześladowań chrześcijan matka cesarza rzymskiego Konstantyna – święta Helena – wyruszyła do Ziemi Świętej na poszukiwanie relikwii Krzyża, na którym zbawił nas Jezus Chrystus. Jak podaje legenda, znaleziono kilka krzyży, lecz ciężko było stwierdzić który z nich jest krzyżem Zbawiciela. Z tego powodu przyprowadzono chorą kobietę, która dotykała kolejno krzyży. Dopiero gdy dotknęła ostatniego, została uzdrowiona, a po tym poznano, że to jest prawdziwy krzyż. Podzielono go na wiele części, a jedną z relikwii możemy zobaczyć w Polsce na Górze Świętego Krzyża.

Przeczytaj artykuł: Święto Podwyższenia Krzyża świętego

W Ewangelii dzisiejszej niedzieli Jezus zapowiada swoje wywyższenie. Najpierw odwołuje się do historii, która wydarzyła się w czasie wyjścia Izraelitów z Egiptu. Żydzi, choć zobaczyli ogrom znaków i cudów, zaczęli szemrać przeciwko Bogu i Mojżeszowi. Spotkała ich za to kara – obóz został zaatakowany przez węże, których śmiercionośny jad przynosił śmierć. To przyczyniło się do nawrócenia Izraelitów – wyznali swoje grzechy i zaczęli błagać o ratunek. Bóg kazał im wykonać węża z brązu i powiesić go na wysokim palu – każdy, kto na niego spojrzał, miał pozostać przy życiu. I tak się stało – spojrzenie na zawieszonego węża przynosiło ratunek.

Wyobraźmy sobie tę scenę, a wtedy możemy zobaczyć, jaki kształt miało to narzędzie ratunku Izraela. Miało postać krzyża. Jest to niezwykła zapowiedź tego, co dokonało się dzięki Jezusowi. Tak jak wąż – początkowo źródło nieszczęścia – stał się instrumentem zbawienia, tak i krzyż – znak hańby i porażki – stał się miejscem naszego zwycięstwa. Okazał się naszą chlubą i dumą!

Czego nas uczy dzisiejsze święto? Co pokazuje nam Krzyż? Przede wszystkim objawia tę nieskończoną miłość Boga do nas! Stał się człowiekiem i umarł za każdego z nas, tak za swoich przyjaciół, jak i za wrogów. Ale również daje nam nadzieję – że Bóg jest ponad wszystkim. Jeśli przeżywamy nasze ludzkie tragedie i smutki, jeśli dzieją się rzeczy, których nie rozumiemy – nie popadajmy w rozpacz.

Podnieś oczy!
Popatrz na Krzyż!
Zawołaj do Boga!

On jest w stanie z tej nawet najgorszej rzeczy i sytuacji wyprowadzić dobro. On potrafi wyrwać Cię z Twojej niemocy, On potrafi przemienić to co najczarniejsze w największe dobro! On – Zwycięzca na drzewie Krzyża!

Więc podnieś oczy i patrz na Krzyż – źródło naszej nadziei!


Słowa Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do Nikodema: „Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.

XXIII Niedziela Zwykła (rok C), data 7.09.2025 – komentarz do Ewangelii

Czy mam nienawidzić swego ojca?
● Rozważa: ks. Krzysztof Lampart ●

XXIII Niedziela Zwykła, rok C (7.09.2025)
Ewangelia: Łk 14, 25-33●

Gdyby zrobić sondę uliczną na temat nauczania Jezusa, zapewne większość respondentów przypomniałoby Jego nauki na temat miłosierdzia Bożego, miłości bliźniego, pomocy ubogim. Obraz Jezusa łagodnego, przebaczającego jest dla człowieka bardzo atrakcyjny, ponieważ dzięki niemu można uspokoić własne sumienie, szeptając pod nosem: „przecież Bóg i tak mi wybaczy”. Jednak dzisiejszy fragment Ewangelii wyrywa nas z takiego myślenia w sposób bardzo gwałtowny.

„Jeśli nie masz w nienawiści swojego ojca i matki, nie możesz być moim uczniem” – mówi do nas dzisiaj Jezus. Na pierwszy rzut oka słowa te są szokujące, wręcz absurdalne. Jak można nienawidzić osób najbliższych, najbardziej ukochanych? Przez takie sformułowanie Jezus pragnie nami wstrząsnąć, zmusić nas do myślenia, do refleksji nad stanem własnego serca.

W tym kontekście przypomina się historia Abrahama, od którego Bóg zażądał złożenia w ofierze ukochanego syna. On nie chciał śmierci chłopca, ale chciał sprawdzić, czy jest na pierwszym miejscu w hierarchii wartości pierwszego z Patriarchów. Analogicznie, nienawiść do ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i do siebie samego nie oznacza pragnienia Jezusa, by wymierzyć uczucia czy też akty złości, gniewu w te osoby, ale On w sposób niezwykle dosadny pyta się nas: „Czy jestem na pierwszym miejscu w twoim sercu?”.

Nie wystarczy być zatem tylko dobrym człowiekiem. Nie wystarczy tylko zachowywać przykazania, ale, aby pójść za Jezusem, trzeba postawić Go na absolutnie pierwszym miejscu w swoim życiu. Trzeba zostawić wszystko za sobą, aby pełnić Jego świętą wolę. Oczywiście, że Jego wolą jest miłość do ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, siebie samego, ale chrześcijanin miłuje ich ze względu na miłość do swojego Mistrza.

Bóg jest łaskawy i pełen miłosierdzia, ale jest też „ogniem”, który pragnie świat przepalić, odnowić. Dla ucznia Jezusa nic, nawet miłość do osoby najbliższej, nie może stanąć ponad Bogiem i Jego świętą wolą. Czy pójdziesz za Nim?


Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Wielkie tłumy szły z Jezusem. On odwrócił się i rzekł do nich: «Jeśli ktoś przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem.
Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby położył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: „Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć”.
Albo jaki król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestu tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju.
Tak więc nikt z was, jeśli nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem».

XXII Niedziela zwykła, rok C, 31.08.2025 r. – komentarz do Ewangelii

Ewangelia dla odważnych i ubogich
● Rozważa: ks. Dominik Sobczyk ●

XXI Niedziela zwykła, rok C (31.08.2025 r.)
Ewangelia: Łk 14,1.7-14 ●

paul-pineda-xdKsEYtKzn8-unsplash

Zdjęcie: Paul Pineda, unsplash.com

Kto z nas miałby odwagę zorganizować obiad, przyjęcie lub spotkanie dla osób ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych?

Sześć lat temu, tuż przed rozpoczęciem formacji w Wyższym Seminarium Duchownym w Rzeszowie, wziąłem udział w turnusie Ruchu Apostolstwa Młodzieży w Majdanie Sopockim. W czasie tych wakacyjnych rekolekcji bardzo mocno urzekło mnie świadectwo jednego kleryka, który podzielił się z grupą niecodziennym wydarzeniem. Opowiadał, jak pewnego razu, w czwartek (ten dzień w seminarium jest dniem wolnym, kiedy klerycy mogą wyjść na przechadzkę do miasta), pojechał do centrum miasta, aby załatwić urzędowe sprawy. Kiedy szedł ulicą 3 Maja, zobaczył dwóch ubogich mężczyzn błąkających się między przechodzącymi ludźmi, jak bezskutecznie próbowali uprosić nieco pieniędzy na jedzenie. Czuł przynaglenie, aby pokonać w sobie opór przed wyrażeniem zaoferowania pomocy i barierę o nazwie „święty spokój”. Toteż po krótkiej rozmowie zaprosił owych mężczyzn na obiad i – co najistotniejsze w tej historii – został z nimi, aby wspólnie zjeść i posłuchać ich życiowej historii. Na koniec przyznał, że to był jeden z najpiękniejszych dni w jego życiu.

Niesamowite. Rzekłbym: czysta Ewangelia podana na talerzu. To świadectwo było dla mnie tak niezwykłe i poruszające, że w moim sercu pojawił się zachwyt i pragnienie, aby podobnie doprowadzić do wypełnienia się słów Ewangelii, która odczytywana jest 31 sierpnia 2025 r. niemalże we wszystkich kościołach świata. Tego fragmentu nie należy odczytywać oraz interpretować w sposób duchowy, ponieważ to by była ucieczka od realizmu słów Pana Jezusa. Tak, jesteśmy zaproszeni do tego, aby wybierać słabych, biednych, niechcianych, odrzucanych, odtrącanych, chorych i właśnie im poświęcać naszą uwagę, ofiarować nasz czas i dla nich organizować potrzebną pomoc (zob. Łk 7,13). Dla świata te osoby są, jakby to powiedzieli młodsi, „przegrywami”, ale dla Boga są umiłowanymi synami i córkami, o których koniecznie trzeba się zatroszczyć. Właśnie dzięki nim możemy wygrać najwspanialszą nagrodę, jaka w ogóle istnieje, a jest nią niebiańska odpłata przy zmartwychwstaniu umarłych, przepustka do życia wiecznego (zob. Łk 7,14).

Bezinteresowna pomoc chorym, ubogim, ułomnym i pokrzywdzonym w życiu, choć z początku może wywoływać w człowieku jakiś opór, to jednak po czasie wywołuje już inne emocje, z których prym wiedzie szczęście. Zgadza się to ze słowami obietnicy Jezusa: „A będziesz SZCZĘŚLIWY” (Łk 7,14a). Szczęście w odniesieniu do ofiarującego pomoc i czas dotyczy faktu, że dzięki jego pomocy ktoś może znaleźć się w nieco lepszej sytuacji, może zapomnieć o przygniatających troskach, może wyrazić wdzięczność, może poczuć się zauważony i wartościowy, skoro ktoś zwrócił na niego uwagę. Ponadto osoba pomagająca, ze względu na chęć realizacji Ewangelii, może mieć poczucie dobrze pełnionej misji ucznia-misjonarza w świecie z perspektywą otwierającego się przed nią nieba.

Pamiętamy, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną o zbawieniu. Niemniej zasadne jest pytanie: czy tylko dla tych odważnych? A dla ubogich, chromych, ułomnych – ogólnie mówiąc – w jakikolwiek sposób pokrzywdzonych? Dla nich także. Dobrą Nowiną jest to, że w tłumie obojętnych oczu, uszu, rąk i serc znajdują się kochające, przejęte i gotowe do okazania miłosierdzia uczy, uszy, ręce i serca. W ten sposób ludzie odtrąceni przez żądny zysku i opłacalności świat mają szansę uwierzyć, że Bóg, którego reprezentują chrześcijanie, jest tym, który z czułością się nad nimi pochyla za pomocą swoich sług. Dla zmarginalizowanych ludzi nawet jeden taki niecodzienny posiłek, do którego zapraszają odważni słudzy Pana, może być Ewangelią, czyli Dobrą Nowiną.

Módlmy się dla nas o ewangeliczną odwagę, abyśmy widzieli oczami Jezusa, słuchali uszami Jezusa, działali rękami Jezusa i kochali sercem Jezusa. Módlmy się, aby Ewangelia stawała się codziennością w życiu osób chorych, chromych, ułomnych i cierpiących na całym świecie. Oby spełniały się słowa obietnicy Pana o odpłacie przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych i byśmy pełni pokoju mogli wejść „do góry Syjon, do miasta Boga żywego – Jeruzalem niebieskiego, do niezliczonej liczby aniołów, na uroczyste zgromadzenie, i do Kościoła pierworodnych, którzy są zapisani w niebiosach, do Boga, który sądzi wszystkich, do duchów ludzi sprawiedliwych, którzy już doszli do celu, do Pośrednika Nowego Testamentu – Jezusa” (Hbr 12,22-24).
————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza

Gdy Jezus przyszedł do domu pewnego przywódcy faryzeuszów, aby w szabat spożyć posiłek, oni Go śledzili. Potem opowiedział zaproszonym przypowieść, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali. Tak mówił do nich:

«Jeśli cię ktoś zaprosi na ucztę, nie zajmuj pierwszego miejsca, by przypadkiem ktoś znamienitszy od ciebie nie był zaproszony przez niego. Wówczas przyjdzie ten, kto was obu zaprosił, i powie ci: „Ustąp temu miejsca”, a wtedy musiałbyś ze wstydem zająć ostatnie miejsce. Lecz gdy będziesz zaproszony, idź i usiądź na ostatnim miejscu. A gdy przyjdzie ten, który cię zaprosił, powie ci: „Przyjacielu, przesiądź się wyżej”. I spotka cię zaszczyt wobec wszystkich współbiesiadników. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony».

Do tego zaś, który Go zaprosił, mówił także: «Gdy wydajesz obiad albo wieczerzę, nie zapraszaj swoich przyjaciół ani braci, ani krewnych, ani zamożnych sąsiadów, aby cię i oni nawzajem nie zaprosili, i miałbyś odpłatę. Lecz kiedy urządzasz przyjęcie, zaproś ubogich, ułomnych, chromych i niewidomych. A będziesz szczęśliwy, ponieważ nie mają czym tobie się odwdzięczyć; odpłatę bowiem otrzymasz przy zmartwychwstaniu sprawiedliwych».

XXI Niedziela zwykła, rok C, 24.08.2025 r. – komentarz do Ewangelii

Zbawienie dla (nie)licznych?
● Rozważa: ks. Dominik Sobczyk ●

Zdjęcie: Youssef Naddam, unsplash

XXI Niedziela zwykła, rok C (24.08.2025 r.)
Ewangelia: Łk 13,22–30 ●

Prawdziwie wybierają zbawienie ci, którzy prowadzą swoje życie zgodnie z zasadą sprawiedliwości Bożej.

Wyobraźmy sobie taką sytuację, że w centrum miejscowości, w której mieszkamy, jakiś człowiek zaczyna rozdawać przechodniom nowiutkie iPhony 16 Pro Max. Co więcej, zachęca on obdarowanych, aby przyprowadzili innych ludzi z miejscowości, aby i oni przyjęli ten niespodziewany prezent. Jak myślicie? Czy przyszliby wszyscy? Czy każda osoba z tejże miejscowości zdecydowałaby się na to, by skorzystać z daru? Odpowiedź brzmi: nie. Dlaczego? Z pewnością znalazłyby się osoby, których nie interesują najnowsze modele telefonów. Nie brakłoby osób, którym by się nie chciało wyjść albo które po prostu uznałyby to za fake. Tak więc, choć wiele osób skorzystałoby z darmowego prezentu, to jednak nie każdy, nie wszyscy tam by się pojawili.

Po tych parunastu sekundach abstrakcji zejdźmy na ziemię. Nie skorzystałem z tej fikcji, aby was odwieźć od realizmu naszych dni ani by kogokolwiek zamknąć w świecie marzeń. Chciałem tylko w powyższym przykładzie pokazać pewną analogię z darmowością zbawienia dla wszystkich. Tak, KAŻDEMU CZŁOWIEKOWI zbawienie zostało podarowane ZA DARMO. Zbawienie jest Bożym darem dla nas; darem, na który nikt z nas w żaden sposób sobie nie zasłużył. Jezus Chrystus nie sporządził dla nas jakiegoś taryfikatora, wedle którego zbawienie kosztowałoby nas kilka tysięcy dobrych uczynków względem bliźnich bez przekroczenia progu kilkunastu dni bez stanu łaski w ciągu całego życia. Jezus Chrystus umarł za Ciebie i za mnie, czyli za grzeszników, całkowicie bezinteresownie, z przeogromnej miłości. On nam podarował zbawienie, a po naszej stronie leży kwestia, czy ten dar przyjmiemy, czy nie; czy uznamy zbawienie za najwspanialszy darmowy dar, jaki tylko mogliśmy w życiu otrzymać, czy też orzekniemy, że w sumie za zbawienie nie kupimy nowego superszybkiego samochodu oraz willi z basenem i strefą komfortu.

Końcowy, 66. rozdział Izajaszowego proroctwa prezentuje nam Boga, który obejdzie cały świat, przez swoje sługi dotrze w przeróżny sposób do wszystkich narodów, aby one ostatecznie przywędrowały do Niego, do portu zbawienia. To bardzo optymistyczna wizja ukazująca Boga jako niezwykle hojnego w łaskę przyprowadzania ludzi do szczęścia wiecznego. Można by rzec, że to słowo znajdowało wypełnienie, kiedy to po Pięćdziesiątnicy Apostołowie i ich następcy przez kolejne wieki odważnie wyszli na cały świat głosić Ewangelię, chwaląc i wysławiając imię Pana (por. Ps 117,1b). Ale pamiętajmy, że to słowo nadal znajduje wypełnienie i do końca świata będzie się spełniać, bo dla chrześcijanina nie powinna być ważna większość zbawionych, ale WSZYSCY. I mimo że w Ewangelii Jezus mówi o tym, że w królestwie nie braknie osób ze wschodu i zachodu, z północy i z południa, czyli ze wszystkich stron świata, to jednak te słowa padają w kontekście bardzo zatrważających zdań, których ostatecznie chyba nikt nie chciałby osobiście od Pana Boga usłyszeć: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych” (Łk 13,27–28).

Jak to zostało ujęte powyżej, Boży dar zbawienia można odrzucić przez dopuszczanie się niesprawiedliwości. Co to znaczy? Wyjdźmy od definicji sprawiedliwości, aby dojść do tego, czym jest niesprawiedliwość. Najprościej rzecz ujmując, sprawiedliwość oznacza zasadę, że każdemu należy się to, co mu się należy. Każdy człowiek posiada niepodważalną godność, dlatego sprawiedliwością jest okazywanie wszystkim należytego im szacunku. W odniesieniu do Pana Boga sprawiedliwością będzie oddawanie czci i chwały jako temu, od którego pochodzimy i do którego zmierzamy. Wedle słów pierwszego czytania z niedzielnej liturgii słowa sprawiedliwością będzie uczynienie siebie, swojego życia, a także życia bliźnich darem dla Pana (Iz 66,20a). Z kolei niesprawiedliwość będzie zaprzeczeniem tego typu logiki oddawania każdemu tego, co mu się należy; brakiem szacunku wobec bliźnich i odrzucaniem kochającego wszystkich Boga. Dlatego prawdziwie wybierają zbawienie ci, którzy prowadzą swoje życie zgodnie z zasadą sprawiedliwości Bożej.

Ewangeliczna ciasna brama wskazuje na wielki trud i konieczność ciągłej determinacji, aby móc z Bożą pomocą przez nią wejść. Jeżeli z naszej strony będzie chęć i gotowość do podjęcia starań na rzecz wprowadzania w swoim otoczeniu sprawiedliwości Bożej, to będziemy na dobrej drodze do zbawienia. W przeciwnym wypadku nasza podróż zmierzać będzie do rzeczywistości ciemnej, mrocznej, piekielnej. Dlatego nie ustawajmy w modlitwie za siebie i naszych bliskich, aby nie zboczyć z drogi zbawienia. A jeżeli z niej zboczymy, to byśmy z Bożą pomocą wkroczyli po raz kolejny na tę właściwą trasę wiodącą ku szczęściu wiecznemu. Obyśmy wykorzystali ten najcenniejszy prezent, jaki od Pana Boga otrzymaliśmy.

————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus przemierzał miasta i wsie, nauczając i odbywając swą podróż do Jerozolimy.
Raz ktoś Go zapytał: «Panie, czy tylko nieliczni będą zbawieni?»
On rzekł do nich: «Usiłujcie wejść przez ciasne drzwi; gdyż wielu, powiadam wam, będzie chciało wejść, a nie zdołają. Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas, stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: „Panie, otwórz nam!”, lecz On wam odpowie: „Nie wiem, skąd jesteście”. Wtedy zaczniecie mówić: „Przecież jadaliśmy i piliśmy z Tobą, i na ulicach naszych nauczałeś”.
Lecz On rzecze: „Powiadam wam, nie wiem, skąd jesteście. Odstąpcie ode Mnie wszyscy, którzy dopuszczacie się niesprawiedliwości!” Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów, gdy ujrzycie Abrahama, Izaaka i Jakuba, i wszystkich proroków w królestwie Bożym, a siebie samych precz wyrzuconych. Przyjdą ze wschodu i zachodu, z północy i południa i siądą za stołem w królestwie Bożym.
Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi».

Dwudziesta Niedziela Zwykła, rok C, 17.08.2025 r. – komentarz do Ewangelii

Czas wyboru
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●

Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam

Dwudziesta Niedziela Zwykła, rok C
(17.08.2025 r.)

Ewangelia: Łk 12, 49-53 ●

 

Obserwując od jakiegoś czasu sytuację Kościoła w Polsce, coraz bardziej dostrzegam polaryzację społeczeństwa oraz narastające napięcie, które zmusza do podjęcia jasnej, konkretnej decyzji: czy chcę iść przez życie z Jezusem czy też nie? Każda z możliwych decyzji będzie musiała być poparta klarownym postępowaniem. Nie ma już drogi kompromisu.

Dzisiejsza Ewangelia, w kontekście tego, co dzieje się w naszym kraju oraz społeczeństwie Europy Zachodniej, jest bardzo wymowna. Widzimy, jak głęboki kryzys dotyka Kościół najpierw w sferze zewnętrznej – instytucjonalnej. Kapłani, zwłaszcza ci na wyższych szczeblach hierarchii, są coraz bardziej obrzucani mową nienawiści w mediach, a społeczne zaufanie wobec nich maleje. Niestety, przyczyniają się do tego również ich gorszące działania, jak chociażby ostatni skandal – morderstwo dokonane przez księdza w archidiecezji warszawskiej. Ludzie przestają uczęszczać na nabożeństwa i krytykują coraz odważniej to, co kapłani głoszą na ambonach. Słabnie również sfera wewnętrzna w Kościele, a przejawia się to w coraz większej obojętności na przykazania Boże. Pozwalamy sobie na grzechy, które dawniej były uznawane za absolutnie niemoralne i przymykamy na to oko, czasem może nawet tłumacząc to jakimiś wzniosłymi hasłami o tolerancji i wzajemnym szacunku. Jesteśmy także bardziej podatni na manipulacje dotyczące naszej wiary. Wydaje się również, że kiedyś co prawda dużo więcej ludzi brało udział w kościelnych nabożeństwach, jednak spora część robiła to z czystego przyzwyczajenia, tradycji lub dla świętego spokoju ze strony rodziców lub dziadków. Dziś, w moim odczuciu, mamy do czynienia z pewnym „klarowaniem” się sytuacji w Kościele. Zostaje w nim coraz mniej ludzi (oczywiście pod względem praktykowania, bo formalnie jeszcze nie mamy fali apostazji), ale ci, którzy pozostają, wykazują większe zrozumienie tego, o co tak naprawdę w Kościele chodzi albo raczej o Kogo.

W tym kontekście Ewangelia wybrzmiewa bardzo mocno. Z jednej strony Jezus nie czaruje nas wizją sielankowego życia osoby wierzącej. Przeciwnie – za przywilej wiary i życia wiecznego trzeba będzie zapłacić wysoką cenę na tym świecie. Walka duchowa ciągle trwa i szatan próbuje zbierać jak największe żniwo. Prześladowanie Kościoła – co prawda nie krwawe, ale być może bardziej wyrafinowane – powoduje, że nawet we własnym domu nie do końca można czuć się bezpiecznie, gdy najbliżsi mają zupełnie inne podejście do spraw duchowych. Opowiedzenie się za Jezusem może skutkować nawet popsuciem relacji rodzinnych czy przyjacielskich. Warto zadać sobie pytanie – jeśli znalazłbym się w takiej sytuacji: kogo bym wybrał? Jaka rzeczywistość mnie bardziej pociąga i jest dla mnie cenniejsza – życie z Jezusem czy szukanie oparcia na tym świecie?

Z drugiej strony, Jezus zapowiada rzucenie ognia na ziemię. Ogień ten możemy bardzo różnie rozumieć, np. jako Ducha Świętego lub po prostu gorliwość głoszenia Ewangelii. W naszym coraz bardziej spolaryzowanym świecie potrzeba dzisiaj czytelnego ogłaszania Dobrej Nowiny, popartego autentycznym życiem, zgodnym z tym, czego naucza Jezus i Kościół. Już nie wystarczą czyste deklaracje, że ja to jestem wierzący, a w domu nie można ze mną wytrzymać, bo wszystkich wokół terroryzuję swoim egocentryzmem. Dziś potrzeba świadków, którzy są gotowi na wszystko – może nawet na duchowe męczeństwo – nie tylko kapłanów, ale również osób świeckich. Nie możemy marnować czasu na bylejakość i zabawę w wiarę. Świat potrzebuje Ewangelii jak soli, która nadaje smak i chroni przed zepsuciem.

Czy jesteś gotowy wejść na serio w bycie uczniem i świadkiem Jezusa Chrystusa w naszej rzeczywistości?

————–

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże pragnę, ażeby już zapłonął. Chrzest mam przyjąć, i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie.
Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadam wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie podzielonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej».

XIX niedziela zwykła (C), 10.08.2025 – komentarz do Ewangelii

Nie lękaj się i czuwaj!
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●

XIX niedziela zwykła, rok C (10.08.2025)
Ewangelia: Łk 12, 32-48●

Niektórzy powiedzą, że w dzisiejszym świecie naprawdę nie jest dobrze. Wystarczy otworzyć gazetę, włączyć telewizję, uruchomić komputer i zajrzeć w Internet. Wszędzie słychać o kolejnym wypadku, tragedii, katastrofie. Wydawałoby się, że już niewiele dobra pozostało na tym świecie – a ktoś o bardziej pesymistycznym spojrzeniu powie, że już gorzej się nie da. Jednak Jezus przychodzi dzisiaj ze swoim słowem…

„NIE BÓJ SIĘ, MAŁA TRZÓDKO!” – to pierwsze słowa Chrystusa z dzisiejszej Ewangelii! W dobie nieufności, oszustw, pogardy, katastrof i rozmaitych tragedii Jezus mówi – NIE BÓJ SIĘ! Usłyszmy dzisiaj mocno te słowa! Jezus nie mówi ich, bo daje nam złudną nadzieję, ale mówi te słowa z pełną świadomością i odpowiedzialnością: „NIE BÓJ SIĘ! Choć jesteś małą trzódką – NIE LĘKAJ SIĘ! Bo JA jestem z Tobą – Twój Bóg. To ja biorę Ciebie w obronę – bo jestem twoim Pasterzem i zależy mi na Tobie! Będę działał w Twoim życiu!”

Naszą nadzieją i naszą skałą jest Jezus Chrystus – dlatego On może takie słowa wypowiedzieć. Dla Niego nie ma nic niemożliwego, nie jest bezradny i bezbronny. Jest mocny i silny, jest z każdym z nas we wszystkich sytuacjach naszego życia!

To jest pierwsze wezwanie z dzisiejszej Ewangelii – abyśmy nie tracili nadziei. Ale w dalszych słowach Jezus nam przypomina, że to co ziemskie nie jest naszym ostatecznym celem. Celem jest Królestwo Niebieskie, celem jest życie wieczne z Bogiem, celem jest zmartwychwstanie. Dlatego Chrystus wzywa nas do czujności.

Mamy być sługami, którzy oczekują na przyjście swojego Pana. Nawet w mrokach nocy mają zapalone pochodnie, które nie pozwalają im się potknąć. Jest to piękny obraz życia chrześcijańskiego. Choć świat jest czasem ciemnością, musimy mieć zapalone pochodnie wiary, czyli naszej relacji z Bogiem. Bo słuchanie Go uchroni nas przed potknięciem. Potrzebujemy mieć zapalone światło wiary w naszej duszy poprzez łaskę uświęcającą – bo to Bóg sam przychodzi nas zbawić i nas podtrzymywać.

Musimy czuwać – to nasze zadanie. Ale nie traćmy nadziei – bo Bóg przychodzi. Przyjdzie na końcu czasów, przyjdzie na końcu naszego ziemskiego życia. Ale także przychodzi dzisiaj. Przychodzi do Ciebie!


Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Nie bój się, mała trzódko, gdyż spodobało się Ojcu waszemu dać wam królestwo.
Sprzedajcie wasze mienie i dajcie jałmużnę. Sprawcie sobie trzosy, które nie niszczeją, skarb niewyczerpany w niebie, gdzie złodziej się nie dostaje ani mól nie niszczy. Bo gdzie jest skarb wasz, tam będzie i serce wasze.
Niech będą przepasane biodra wasze i zapalone pochodnie. A wy bądźcie podobni do ludzi oczekujących swego pana, kiedy z uczty weselnej powróci, aby mu zaraz otworzyć, gdy nadejdzie i zakołacze. Szczęśliwi owi słudzy, których pan zastanie czuwających, gdy nadejdzie. Zaprawdę, powiadam wam: Przepasze się i każe im zasiąść do stołu, a obchodząc, będzie im usługiwał. Czy o drugiej, czy o trzeciej straży przyjdzie, szczęśliwi oni, gdy ich tak zastanie.
A to rozumiejcie, że gdyby gospodarz wiedział, o której godzinie przyjść ma złodziej, nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie».
Wtedy Piotr zapytał: «Panie, czy do nas mówisz tę przypowieść, czy też do wszystkich?»
Pan odpowiedział: «Któż jest owym rządcą wiernym i roztropnym, którego pan ustanowi nad swoją służbą, żeby rozdawał jej żywność we właściwej porze? Szczęśliwy ten sługa, którego pan, powróciwszy, zastanie przy tej czynności. Prawdziwie powiadam wam: Postawi go nad całym swoim mieniem. Lecz jeśli sługa ów powie sobie w sercu: Mój pan się ociąga z powrotem, i zacznie bić sługi i służące, a przy tym jeść, pić i upijać się, to nadejdzie pan tego sługi w dniu, kiedy się nie spodziewa, i o godzinie, której nie zna; surowo go ukarze i wyznaczy mu miejsce z niewiernymi.
Ów sługa, który poznał wolę swego pana, a nic nie przygotował i nie uczynił zgodnie z jego wolą, otrzyma wielką chłostę. Ten zaś, który nie poznał jego woli, a uczynił coś godnego kary, otrzyma małą chłostę. Komu wiele dano, od tego wiele wymagać się będzie; a komu wiele powierzono, tym więcej od niego żądać będą».

Święta

Sobota, XXIX Tydzień zwykły
Rok C, I
Dzień Powszedni albo wsp. Najśw. Maryi Panny w sob.

Sonda