Święto Ofiarowania Pańskiego, rok C (2.02.2025) – komentarz do Ewangelii
Przynieś Jezusa do świątyni
● Rozważa: ks. Krzysztof Lampart ●
Święto Ofiarowania Pańskiego, rok C (2.02.2025)
Ewangelia: Łk 2,22–40 ●
Przyjąć Jezusa do swojego życia w pełni może tylko ten, kto będzie miał czas na modlitwę, na wyciszenie, na medytację w pokorze serca.
Ewangelista Łukasz wspomina w swoim tekście o tym, co Maryja i Józef uczynili w 40 dni po narodzeniu Jezusa. Wypełniają oni Prawo Mojżeszowe, które nakazywało oddać Bogu wszystko, co pierworodne. Składają w ofierze dwie gołębice, aby „wykupić” pierworodnego syna i aby Maryja została oczyszczona po porodzie (który zaciągał nieczystość rytualną). Jak każde wydarzenie z historii zbawienia również Ofiarowanie Pańskie ma znaczenie symboliczne, które chrześcijanin powinien odnieść do swojego życia.
W Nowym Testamencie istnieje silne przekonanie, że ciało człowieka – albo ogólniej mówiąc jego człowieczeństwo – jest świątynią. Przy okazji wypędzenia kupców ewangelista Jan zapisuje słowa Jezusa, który porównuje swoją śmierć do zburzenia świątyni. Św. Paweł pisze, że jego adresaci są świątynią Ducha Świętego. A zatem w takim ujęciu scena Ofiarowania Pańskiego sugerowałaby, że zadaniem chrześcijanina jest wniesienie Jezusa do swego człowieczeństwa, czyli innymi słowy ma się on z Chrystusem zjednoczyć.
Ewangelia ukazuje ubóstwo Świętej Rodziny. Nie składają w ofierze baranka, ale dwa gołębie, które mogli złożyć ubodzy. Stąd to przyniesienie Jezusa do świątyni swojego człowieczeństwa nie może być traktowane jako wielka ofiara z mojej strony. Raczej kiedy przyjmuję Jezusa do mojego życia powinienem czynić to jako ubogi w duchu, czyli ten, który sam nie może wiele dać Bogu. Ewangelia uczy zatem, że przyjąć Jezusa może tylko ktoś pokorny.
W świątyni przyjmuje Jezusa dwójka ludzi: Symeon i Anna. Nazwani są oni prorokami. Ich najważniejszą cechą jest posłuszeństwo natchnieniom Ducha Świętego. Nie rozstają się ze świątynią, ale dniem i nocą modlą się i poszczą. Mają wyczulone uszy serca na głos Boga. I właśnie to pozwala im rozpoznać przychodzącego Pana. Stąd widać jasno, że przyjąć Jezusa do swojego życia w pełni może tylko ten, kto będzie miał czas na modlitwę, na wyciszenie, na medytację w pokorze serca.
Ewangelia (Łk 2,22–40)
Gdy upłynęły dni ich oczyszczenia według Prawa Mojżeszowego, Rodzice przynieśli Jezusa do Jerozolimy, aby przedstawić Go Panu. Tak bowiem jest napisane w Prawie Pańskim: «Każde pierworodne dziecko płci męskiej będzie poświęcone Panu». Mieli również złożyć w ofierze parę synogarlic albo dwa młode gołębie, zgodnie z przepisem Prawa Pańskiego. A żył w Jeruzalem człowiek imieniem Symeon. Był to człowiek sprawiedliwy i pobożny, wyczekujący pociechy Izraela; a Duch Święty spoczywał na nim. Jemu Duch Święty objawił, że nie ujrzy śmierci, aż zobaczy Mesjasza Pańskiego. Z natchnienia więc Ducha przyszedł do świątyni. A gdy Rodzice wnosili Dzieciątko Jezus, aby postąpić z Nim według zwyczaju Prawa, on wziął Je w objęcia, błogosławił Boga i mówił:
«Teraz, o Władco, pozwalasz odejść słudze Twemu w pokoju, według Twojego słowa. Bo moje oczy ujrzały Twoje zbawienie, które przygotowałeś wobec wszystkich narodów: światło na oświecenie pogan i chwałę ludu Twego, Izraela».
A Jego ojciec i Matka dziwili się temu, co o Nim mówiono. Symeon zaś błogosławił Ich i rzekł do Maryi, Matki Jego: «Oto Ten przeznaczony jest na upadek i na powstanie wielu w Izraelu, i na znak, któremu sprzeciwiać się będą – a Twoją duszę miecz przeniknie – aby na jaw wyszły zamysły serc wielu».
Była tam również prorokini Anna, córka Fanuela z pokolenia Asera, bardzo podeszła w latach. Od swego panieństwa siedem lat żyła z mężem i pozostała wdową. Liczyła już sobie osiemdziesiąt cztery lata. Nie rozstawała się ze świątynią, służąc Bogu w postach i modlitwach dniem i nocą. Przyszedłszy w tej właśnie chwili, sławiła Boga i mówiła o Nim wszystkim, którzy oczekiwali wyzwolenia Jeruzalem. A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta – Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim.
Trzecia Niedziela zwykła (C), 26.01.2025 – komentarz do Ewangelii
Na ile znam Jezusa?
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Trzecia Niedziela zwykła, rok C (26.01.2025)
Ewangelia: Łk 1,1-4; 4,14-21 ●
Dziś możemy siebie zapytać, czy nasze relacje małżeńskie, rodzinne odzwierciedlają Bożą miłość do nas, czy nie idę na łatwiznę. Niedzielną Ewangelię rozważa ks. Mikołaj Czurczak, wikariusz parafii p.w. Bożego Ciała i Matki Bożej z Lourdes w Rzeszowie.
Pewnie większość z nas była kiedyś świadkiem sytuacji, w której ktoś traci przytomności i potrzebna jest natychmiastowa pomoc. Każdy zareagowałby inaczej. Jeden by uciekł, inny by się wymawiał, następny prosiłby kogoś przypadkowego o pomoc, ktoś mógłby zadzwonić po pogotowie, a ktoś od razu przystąpić do bezpośredniej pomocy danej osobie. Zwłaszcza że w dzisiejszych czasach już w szkołach podstawowych jest obowiązkowy przedmiot edukacja dla bezpieczeństwa, na którym młodzież uczy się postępowania w podobnych sytuacjach, a w większości zakładów pracy wymagany i organizowany jest kurs pierwszej pomocy.
Podobną sytuację, tym razem na gruncie duchowym, pokazuje nam dzisiejsza Ewangelia. Imię Teofil, do którego zwraca się św. Łukasz, oznacza ,,tego, który kocha Boga”. Znał on dobrze, jak podaje tradycja, sprawę Jezusa z Nazaretu, jednak zwrot Łukasza ,,abyś mógł się przekonać o całkowitej pewności nauk”, sugeruje, że niekoniecznie w nią wierzył. A czy nasza ,,znajomość Jezusa” jest wystarczająca, aby uwierzyć Jego Słowu i Go naśladować, czy może przyjmujemy postawy całkowicie sprzeczne z Jego nauką? Każdy z czytających to rozważanie zapewne jest ochrzczony, w młodzieńczym wieku uczęszczał na katechezę, w niedzielę i święta uczestniczy w Eucharystii, w piątki zachowuje post. Przez te czynności jest w oczach innych odbierany jako człowiek religijny, a przez niektórych określany trochę nieładnie jako ,,święty”. I podobnie jak Jezus, który chciał głosić i czynić tylko dobro, może być punktem zainteresowania w oczach innych, zwłaszcza tych, którzy nie są częstymi praktykami religijności.
Stąd dziś możemy siebie zapytać, czy nasze relacje małżeńskie, rodzinne odzwierciedlają Bożą miłość do nas, czy nie idę na łatwiznę, choćby przez robienie zakupów w niedzielę, przez co gorszę innych. Wreszcie pytanie, czy nie stawiam siebie w centrum, przez co wpadam w samouwielbienie, krytykując innych i wytykając ich błędy, a nie widząc własnych. Czy umiem się skonfrontować z tym, w co wierzę? Mieszkańcy Nazaretu dobrze znali pisma i oczekiwali na obiecanego Mesjasza. Gdy jednak widzą Go na własne oczy, co więcej: widzą Go w centrum synagogi, od razu zaczynają poszukiwać zbędnych wymówek i doszukiwać się Jego pochodzenia oraz podważać jego posłanie jako Mesjasza. A gdybyśmy przeczytali ciąg dalszy Łukaszowej Ewangelii, zobaczylibyśmy, że będą chcieli Go zrzucić z góry, co nawiązuje do liturgii świątynnej, w której to jednego kozła, symbolizującego grzech, wypuszczano na pustynię.
Niech dzisiejsze Słowo sprawi, żebyśmy nie tylko mówili, że Boga kochamy, ale rzeczywiście to prezentowali w codzienności.
☩ Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Wielu już starało się ułożyć opowiadanie o zdarzeniach, które się dokonały pośród nas, tak jak nam je przekazali ci, którzy od początku byli naocznymi świadkami i sługami słowa. Postanowiłem więc i ja zbadać dokładnie wszystko od pierwszych chwil i opisać ci po kolei, dostojny Teofilu, abyś się mógł przekonać o całkowitej pewności nauk, których ci udzielono.
W owym czasie: Powrócił Jezus mocą Ducha do Galilei, a wieść o Nim rozeszła się po całej okolicy. On zaś nauczał w ich synagogach, wysławiany przez wszystkich. Przyszedł również do Nazaretu, gdzie się wychował. W dzień szabatu udał się swoim zwyczajem do synagogi i powstał, aby czytać. Podano Mu księgę proroka Izajasza. Rozwinąwszy księgę, znalazł miejsce, gdzie było napisane: «Duch Pański spoczywa na Mnie, ponieważ Mnie namaścił i posłał Mnie, abym ubogim niósł dobrą nowinę, więźniom głosił wolność, a niewidomym przejrzenie; abym uciśnionych odsyłał wolnymi, abym obwoływał rok łaski Pana». Zwinąwszy księgę, oddał słudze i usiadł; a oczy wszystkich w synagodze były w Niego utkwione. Począł więc mówić do nich: «Dziś spełniły się te słowa Pisma, które słyszeliście».
II Niedziela Zwykła, rok C, 19.01.2025 r. – komentarz do Ewangelii
Dlaczego Jezus zaczął od takiego cudu?
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
II Niedziela Zwykła, rok C (19.01.2025 r.)
Ewangelia: J 2,1–11 ●
Początek nowego roku zgrywa się z rozważaniem początku działalności Jezusa. Już pierwszy cud okazał się przełomowy, bo dla świadków tamtego wydarzenia był czytelnym znakiem, kim On tak naprawdę jest. Czy chcesz odkryć tę tajemnicę?
Niedawno rozpoczęliśmy nowy rok i słowo Boże doskonale do tego pasuje, ponieważ będziemy rozważać Ewangelię o pierwszym publicznym cudzie Jezusa, który dokonał się podczas wesela w Kanie Galilejskiej. Z pewnością słyszeliśmy i czytaliśmy bardzo różne komentarze wyjaśniające to opowiadanie. Chciałbym pokazać, że to niepozorne, małe wesele stało się punktem zwrotnym – nie przesadzam – w historii zbawienia całego świata.
Zadajmy sobie najpierw pytanie: dlaczego Jezus uczynił akurat taki cud na początku głoszenia Ewangelii? Kiedyś słyszałem żartobliwą odpowiedź, że przecież musiał w jakiś sposób zjednać sobie ludzi, a nie da się tego zrobić lepiej, jak zapewniając dobrą zabawę z dużą ilością alkoholu. Choć jest to bardzo ciekawa interpretacja, to jednak nie o to będzie nam chodzić. Mimo że Chrystus mógł okazać swoją potęgę poprzez wskrzeszenie zmarłego do życia, uzdrowienie ciężko chorej osoby lub wypędzenie złego ducha, to jednak wybiera przemianę wody w wino na weselu.
Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, spróbujmy przynajmniej w małym stopniu wejść w myślenie świadków tamtego wydarzenia. Po pierwsze, Żydzi z utęsknieniem czekali na przyjście Mesjasza, który oswobodzi ich z okupacji Rzymian, a ostatecznie rozpocznie czas zbawienia. Prorok Izajasz pisał: Młode wino w smutku, winnica podupadła, wzdychają wszyscy ludzie wesołego serca. Nie piją wina wśród pieśni, sycera gorzknieje pijakom. Na ulicach narzekanie na brak wina. Minęła wszelka radość, wesele odeszło z ziemi (Iz 24,7.9.11). Krótką chwilę potem prorok jednak zapowiada, że Bóg nie zostawi swoich dzieci w takim stanie. Zorganizuje wyborną ucztę z mięs i win, raz na zawsze zniszczy śmierć i otrze łzy z oczu ludzi (Iz 25,6–8). Po drugie, znakiem czasów zbawienia miała być wielka obfitość wina. Jeśli Jezus zamienił wodę z sześciu stągwi kamiennych w wino, to ilość napoju wynosiła mniej więcej między 480 a 600 litrów! Jak na małe wesele – bo Kana Galilejska była malutką miejscowością – było to bardzo dużo! Po trzecie, zapewnienie odpowiedniej ilości wina należało do zadań pana młodego. Jeśli Jezus zapewnił tę ogromną ilość wina, to znaczy, że wszedł w rolę pana młodego. To On jest Oblubieńcem, czyli Boskim Panem Młodym, który przyszedł, aby naprawić miłość między Bogiem a człowiekiem, która została zraniona przez zdrady, czyli ludzkie grzechy. Jezus-Oblubieniec wyznaje nam Boską miłość, a najpełniej pokazał to wtedy, gdy przelał swoją Krew na krzyżu. Uczestnicy wesela, a szczególnie Maryja i uczniowie Jezusa (zwracam na nich uwagę, bo to od nich potem rozpocznie się głoszenie Dobrej Nowiny), bardzo dobrze znali te obrazy. Maryja, oprócz zwykłej ludzkiej troski o dobre imię pana młodego, chciała, aby Jej Syn powoli zaczął pokazywać, Kim naprawdę jest.
Czy w tym świetle nie brzmią wspaniale słowa z pierwszego czytania: Będziesz prześliczną koroną w rękach Pana, królewskim diademem w dłoni twego Boga. Nie będą więcej mówić o tobie «Porzucona», o krainie twej już nie powiedzą «Spustoszona». Raczej cię nazwą «Moje w niej upodobanie», a krainę twoją – «Poślubiona». Albowiem spodobałaś się Panu i twoja kraina otrzyma męża. Bo jak młodzieniec poślubia dziewicę, tak twój Budowniczy ciebie poślubi, i jak oblubieniec weseli się z oblubienicy, tak Bóg twój tobą się rozraduje (Iz 62,3–5).
Jezus przynosi nam wyzwolenie z grzechu, wieczne szczęście, które rozpoczyna się już tutaj, oraz wyznaje nam miłość jako Boski Oblubieniec.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina».
Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?»
Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie».
Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary.
Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi.
Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli.
Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory».
Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.
Niedziela Chrztu Pańskiego (B), 12.01.2025 – komentarz do Ewangelii
Chrześcijanin – Syn umiłowany
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
Niedziela Chrztu Pańskiego, rok B (12.01.2025)
Ewangelia: Łk 3,15-16.21-22 ●
„Jesteśmy dziećmi Bożymi” – pewnie wielokrotnie słyszeliśmy takie zdanie. Szczególnie mocno wybrzmiewa ono w czasie liturgii chrztu świętego. To wtedy każdy człowiek staje się przybranym dzieckiem Bożym. Co to jednak tak naprawdę oznacza?
Liturgia dzisiejszego święta prowadzi nas nad rzekę Jordan. To tam Jan Chrzciciel, prorok mocny w słowie i czynie, głosił bliskie nadejście zapowiadanego Mesjasza. Wzywał do pokuty i nawrócenia, jak również chrzcił. Nie był to jednak chrzest w tym znaczeniu, jaki znamy dzisiaj. Chrzest Jana – czyli polanie wodą – było zewnętrznym znakiem rozpoczęcia drogi powrotu na Boże ścieżki. Czymś podobnym w dzisiejszych czasach jest posypanie głów popiołem, odbywającym się w Środę Popielcową. Chrzest Jana nie dokonywał zmiany we wnętrzu człowieka, jak to czyni chrzest przyjmowany w imię Trójcy Świętej.
W czasie chrztu Jezusa nastąpiła wyjątkowa zmiana. Zwykle ludzie w wodzie wyznawali swoje grzechy, Jezus, jak słyszymy u synoptyków, „wyszedł od razu”. To pokazuje Jego niezwykłość – jako Bóg – Człowiek nie miał żadnych grzechów. I wtedy dokonało się największe misterium – niebo się rozpostarło i odezwał się głos: „Ty jesteś mój Syn umiłowany”.
To Jezus jest przede wszystkim Synem Bożym. To sformułowanie wskazuje na Jego najgłębszą tożsamość i naturę: Syn jest równy naturą swojemu Ojcu. To dlatego Żydzi się oburzali, gdy Jezus nazywał się Synem Bożym. Oni to rozumieli bardzo jasno: gdy nazywał się Synem Bożym – czynił się równy Bogu. Był równy Bogu. Jest równy Bogu.
Oto niezwykła godność, jaką zostaliśmy obdarzeni. My – chrześcijanie – przybrane dzieci Boże. Skoro także my zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi, to znaczy że Bóg nas uczynił równymi sobie. Świety Leon Wielki (papież) wołał: Poznaj swoją godność chrześcijaninie. Stałeś się uczestnikiem Boskiej natury! Pamiętaj, że zostałeś wydarty mocom ciemności i przeniesiony do światła i królestwa Bożego!
Po to Jezus się narodził, aby Cię uczynić dzieckiem Bożym. Po to Jezus umarł i zmartwychwstał, abyś był równy Bogu. Abyś był jak Bóg! I to właśnie czyni chrzest – jednoczy Cię z Jezusem. Uzdalnia do bycia świętym, jak Bóg – ten który sam jeden jest święty!
Pamiętaj o swojej godności! Bóg i Tobie mówi: „Tyś jest mój Syn umiłowany” – „Tyś moje Dziecko umiłowane!”
Jemu zależy na nas!
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Gdy lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w swych sercach co do Jana, czy nie jest Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: «Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On będzie was chrzcił Duchem Świętym i ogniem». Kiedy cały lud przystępował do chrztu, Jezus także przyjął chrzest. A gdy się modlił, otworzyło się niebo i Duch Święty zstąpił nad Niego, w postaci cielesnej niby gołębica, a z nieba odezwał się głos: «Ty jesteś moim Synem umiłowanym, w Tobie mam upodobanie».
Niedziela Świętej Rodziny, rok C, 29.12.2024 r. – komentarz do Ewangelii
Bez nadziei nie można szukać Jezusa
● Rozważa: dk. Dominik Sobczyk ●
Niedziela Świętej Rodziny, rok C (29.12.2024 r.)
Ewangelia: Łk 2,41-52 ●
Ona nie umiera ostatnia, ona nie umiera wcale!
To ona pomaga nam zawsze wykonać jeden krok do przodu. To ona subtelnie szepcze nam do ucha: „Uda Ci się”. To ona wspiera nas w stawianiu czoła zwątpieniu i mówi pokrzepiająco: „Walcz, nie poddawaj się”. To ona pozwala dostrzegać sens tam, gdzie pozornie wydawać by się mogło, że sensu nie ma. To ona pragnie nam towarzyszyć w chorobie, czy to własnej, czy też członka rodziny. To wreszcie ona jest przy nas i przy umierającej tuż obok osobie, wlewając słodkie zapewnienie: „To nie koniec, to początek – jeszcze się spotkamy w domu Ojca, gdzie mieszkań jest wiele (por. J 14,2)”. O kim mowa? Mowa oczywiście o nadziei.
Można powiedzieć, że nadzieja jest cichutką bohaterką dzisiejszej liturgii słowa, choć ani razu nie pada jej imię. W czytaniu z Pierwszej Księgi Proroka Samuela dostrzegamy rozmowę Anny z kapłanem Helim. Anna z naciskiem stwierdza, że Samuel to jej wyproszony, wymodlony u Pana Boga syn (zob. 1 Sm 1,26–27). Warto dodać, że Anna była jedną z dwóch żon mężczyzny imieniem Elkana, z którym nie mogła mieć dzieci. Druga żona Elkany, Peninna, miała z nim potomstwo i z tej racji mocno dogryzała swojej rywalce o względy męża. Gdyby Anna nie miała nadziei, to zrozpaczona poddałaby się i nie kierowała swych próśb do Boga. A jednak Anna gorąco modliła się o syna, nie traciła nadziei, nawet gdy wokoło spotykała się z drwinami. Nadzieja Anny w połączeniu z zaufaniem Bogu pokonały tę beznadziejną sytuację.
W Ewangelii św. Łukasza nadzieja napędza poszukiwanie Jezusa przez Maryję i Józefa. Choć pielgrzymujący Maryja i Józef stracili z oczu Jezusa, to jednak nie utracili nadziei na to, że Go odnajdą. Na podstawie słów Ewangelii można dojść do wniosku, że nadzieja jest złączona z poszukiwaniem Jezusa. Bez nadziei nie można szczerze szukać Jezusa, nie mówiąc już o Jego znalezieniu… Można powiedzieć, że nadzieja złączona z poszukiwaniem Jezusa przekierowała w końcu Maryję i Józefa do świątyni, czyli do miejsca, które przynależy do Boga Ojca; do miejsca, w którym przebywał Jezus Chrystus (por. Łk 2,49b). Swoim wyborem świątyni Jezus wypełnił Psalm 84: „Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich, serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego” (84,3). Ciekawe, że podstawą skomponowania tego Psalmu było oczekiwanie pielgrzymów, nadzieja na dotarcie do domu Bożego, do Jerozolimy. Wędrujący pątnicy nie mogli doczekać się, aż przekroczą próg świątyni, dlatego wołali: „Dusza moja stęskniona pragnie przedsionków Pańskich, serce moje i ciało radośnie wołają do Boga żywego”.
Nadzieja nie umiera ostatnia, nadzieja nie umiera wcale! Nadzieja nie jest matką głupich, nadzieja jest matką ludzi mądrych, ludzi wierzących, ludzi ufających Bogu, ludzi poszukujących Go. Nadzieja towarzyszyła Maryi i Józefowi, czyli tym, którzy postanowili z jej pomocą zaufać Bogu. Kiedy czujemy, że w naszej życiowej pielgrzymce do nieba stajemy w miejscu, to wołajmy do Boga! Gdy zauważamy, że brakuje nam sił, aby szukać Jezusa, to prośmy o nadzieję! Tak, nadzieja jest Bożym darem, to Bóg jest źródłem nadziei i Boga możemy o nią prosić. Prośmy jak najczęściej o nadzieję dla nas i naszych rodzin, szczególnie za wstawiennictwem Świętej Rodziny: Józefa, Maryi, która jest nazywana Matką nadziei, i Jezusa. Módlmy się, abyśmy – głęboko spragnieni nieba i tęskniący za Bogiem – uradowali się przebywaniem z Nim na wieki w królestwie niebieskim, w krainie wiecznej przyjemności.
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Rodzice Jezusa chodzili co roku do Jeruzalem na Święto Paschy. Gdy miał lat dwanaście, udali się tam zwyczajem świątecznym. Kiedy wracali po skończonych uroczystościach, został młody Jezus w Jerozolimie, a tego nie zauważyli Jego Rodzice. Przypuszczając, że jest wśród pątników, uszli dzień drogi i szukali Go między krewnymi i znajomymi. Gdy Go nie znaleźli, wrócili do Jeruzalem, szukając Go.
Dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania. Wszyscy zaś, którzy Go słuchali, byli zdumieni bystrością Jego umysłu i odpowiedziami.
Na ten widok zdziwili się bardzo, a Jego Matka rzekła do Niego: «Synu, czemu nam to uczyniłeś? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie». Lecz on im odpowiedział: «Czemu Mnie szukaliście? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?» Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział.
Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te sprawy w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi.
IV Niedziela Adwentu (C), 22.12.2024 – komentarz do Ewangelii
Głos rozwesela!
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
IV Niedziela Adwentu, rok C (22.12.2024)
Ewangelia: Łk 1,39–45 ●
Czy najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić z okazji Bożego Narodzenia, nie jest naśladowanie Jubilata, Jego Matki oraz Ich uczynków?
Ilekroć zbliża się Boże Narodzenie, myślimy o wystroju w różnym rozumieniu. Przystrajamy domy, urzędy, sale lekcyjne. Uczestnicząc w okresie świątecznym w różnych spotkaniach opłatkowych, w rodzinnym gronie w wigilii, czy też udając się na nie, staramy się zawsze dobrze wyglądać. Może też coś udało się nam w ostatnim czasie osiągnąć i przy takich spotkaniach chcielibyśmy zostać przez innych docenieni. Jednak w tym wszystkim to siebie stawiamy w centrum, a nie Tego, którego urodziny obchodzimy. A czy najlepszą rzeczą, jaką możemy zrobić, nie jest naśladowanie Jubilata, Jego Matki oraz Ich uczynków?
Scena z dzisiejszej Ewangelii następuje zaraz po opisie Zwiastowania. W tym momencie Maryja nie osiada na laurach, iż teraz wszyscy mają ją czcić, bo jest Bożą Matką, ale skoro tylko dowiaduje się, że jej krewna jest w ciąży, myśli o niej i rusza, by jej pomóc. Można powiedzieć, że widzimy pierwszą procesję z Najświętszym Sakramentem. Kiedy idziemy w procesji, idziemy z jakąś nadzieją i zostawiamy swoje codzienne troski. Nigdy nie mamy obowiązku uczestniczyć w procesji. Skoro zatem uczestniczymy w niej bez korzyści i interesów, musi nam to sprawiać jakąś radość.
Gdy cofniemy się dziesięć wieków wstecz do czasów króla Dawida, też zobaczymy bardzo podobną procesję. Król udaje się tak samo w górę – nie do Elżbiety, lecz tym razem do domu Obed-Edoma, by sprowadzić do Jerozolimy Arkę Przymierza, by lud radował się obecnością Boga pośród siebie. Jak się przyjrzymy, zarówno droga do Elżbiety, jak i droga po Arkę są pod górkę. Idąc w góry, możemy zabrać tylko najbardziej potrzebne rzeczy. Stąd pierwsza uwaga, aby nasze świąteczne wyjścia, spotkania z bliskimi, nie miały na celu pokazania siebie, swoich rzeczy czy osiągnięć, ale spotkanie z najbliższymi, które to mają wnieść radość w ich dom. Jak widzimy, Elżbieta – która była smutna ze wstydu, ponieważ jej mąż nie mógł mówić, bo nie uwierzył Aniołowi, że zostanie ojcem, mógł być źle postrzegany jako ten, którego Bóg za coś ukarał – gdy tylko Maryja ją pozdrawia, momentalnie wydaje radosny okrzyk.
Scena z domu Zachariasza powinna nam też przypomnieć, że dźwięk nie tylko sprawia radość, kiedy przestajemy mówić o sobie, ale czasem: kiedy ktoś kogokolwiek usłyszy. Niestety obecne czasy, w których króluje elektronika i Internet, sprawiają, iż ludzie często rezygnują z podróży, odwiedzin, a nawet telefonów, ponieważ wolą napisać wiadomość, przez co – jak sądzą – zaoszczędzą czas. Wielu jednak, choć pozytywnie odpowiada na takie wiadomości, wiele by dało, żeby móc się z kimś spotkać lub porozmawiać. Stąd pomyślmy o tym – szczególnie też wybiegając do przodu i patrząc na hasło Roku Jubileuszowego: ,,Pielgrzymi nadziei” – i wybierzmy się w podróż do tego, o kim może zapomnieliśmy, by i jego nadzieja na spotkanie i radość z drugim mogła się spełnić.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała:
«Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».
III Niedziela Adwentu, rok C, 15.12.2024 r. – komentarz do Ewangelii
Wolność wewnętrzna
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
III Niedziela Adwentu, rok C (15.12.2024 r.)
Ewangelia: Łk 3,10-18 ●
Nadchodzi trzecia niedziela Adwentu, zwana Niedzielą Radości. Pytanie na dziś jest takie: czy jesteś szczęśliwy? Nie dawaj szybkiej odpowiedzi – sięgnij do Słowa Bożego i spokojnie poszukaj jej w swoim sercu.
Zarówno pierwsze czytanie, jak też psalm oraz drugie czytanie z najbliższej niedzieli mówią wprost o radości i weselu. Nawiązują w ten sposób bardzo wyraźnie do charakteru trzeciej niedzieli Adwentu. Coraz bliżej Święta Bożego Narodzenia, które są eksplozją radości, bo nasz Pan zamieszkał wśród nas! Ewangelia natomiast na pierwszy rzut oka odbiega tematycznie od pozostałych czytań. Jak się jednak za chwilę przekonamy, różnica jest tylko pozorna.
Święty Łukasz przenosi nas nad Jordan. Różne osoby przychodzą do Jana Chrzciciela z jednym pytaniem: „Co mam zrobić, aby być szczęśliwy”? Odpowiedź Jana jest zaskakująco prosta: jeśli masz trochę więcej ubrań lub żywności – podziel się z tym, który tego nie ma. Dla celników: nie pobieraj większego podatku, niż powinieneś. Dla żołnierzy: poprzestawaj na swoim żołdzie. Sprowadzając to wszystko do wspólnego mianownika, odpowiedź brzmi tak: to, co robisz, rób z miłością, uczciwie i solidnie. Czy to brzmi zaskakująco? Spodziewałeś się takiej odpowiedzi? Być może nie, jednak jest ona fantastyczna. Dlaczego?
Szczęście możemy próbować zapewniać sobie różnymi sposobami. Więcej pieniędzy, satysfakcjonująca praca, dobre pożycie małżeńskie, wspaniałe podróże, dobre zakupy, ciekawe gadżety, psychoterapia, medytacja i wyciszenie. Uważam jednak, że kluczowym elementem, bez którego te wszystkie wyżej wymienione nie wystarczą, jest wolność wewnętrzna. Jestem człowiekiem wolnym: nikomu nie jestem nic dłużny, nikt mnie do niczego nie zmusza, mogę przyjąć ogromną dawkę pozytywnych emocji, ale mogę też umrzeć – jestem całkowicie zdany na Boga, którego kocham, a ze względu na Niego kocham też ludzi, których On stawia na mojej drodze. Przyjmuję od życia to, co ono mi daje, bo nic na ten świat ze sobą nie przyniosłem i niczego z tego świata ze sobą nie wezmę. Tak może powiedzieć człowiek, który jest wolny wewnętrznie, a do tego dochodzi się poprzez codzienną wierność, uczciwość, solidność, a przede wszystkim miłość. Jeśli stawiamy życiu swoje wymagania, jeśli coś nam ciąży na sumieniu – to nie osiągniemy szczęścia, choćby udało się wygrać kumulację w loterii. Jan Chrzciciel był geniuszem duchowości i psychologii, a był nim dzięki temu, że najpierw sam uczył się słuchać Boga i nie stawiać życiu wymagań.
Wolność wewnętrzna daje prawdziwą radość, której nikt nam nie zdoła odebrać. Dlatego słuchajmy słowa Bożego i tak podejmujmy decyzje, aby nie dać się zapędzić w niewolę.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte.
Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”.
A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi.
Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec».
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, II Niedziela Adwentu (C), 8.12.2024 – komentarz do Ewangelii
Bądź wola Twoja!
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Matki Bożej, II Niedziela Adwentu, rok C (8.12.2024)
Ewangelia: Łk 1,26–38 ●
Jak rozeznać wolę Bożą w codziennym życiu? Adwent i przykład Maryi uczą nas, jak trwać w łasce, wsłuchiwać się w Słowo Boże i podejmować decyzje w zgodzie z wiarą oraz sumieniem.
Chrześcijanin ma pełnić wolę Bożą. Raczej każdy z nas zgodzi się z tym stwierdzeniem. Człowiek uznający Boga i wierzący w Niego powinien starać się być poddanym Bogu i Jego woli, która, jak ufamy, jest dla nas najlepsza. Jak jednak ją rozpoznać?
Maryja – wzór adwentowego czuwania
Tegoroczna II Niedziela Adwentu jest niezwykła, ponieważ zbiega się z Uroczystością Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny. Ta prawda wiary została uroczyście ogłoszona przez papieża Piusa IX bullą „Ineffabilis Deus”. Nie oznacza to jednak, że tą decyzją Ojciec Święty wprowadził nowość do nauki Kościoła. Wręcz przeciwnie, przypomniał jedynie prawdę, w którą powszechnie wierzono od samego początku. Chrześcijanie od pierwszych lat swojego bycia w świecie uznawali, że Maryja została uchroniona od jakiegokolwiek grzechu, nawet grzechu pierworodnego. Dlatego nazywamy ją niepokalanie poczętą.
Liturgia tego dnia zaprasza nas do przeżycia momentu Zwiastowania. Pięknie wpisuje się to w czas naszego adwentowego czuwania – to Maryja jest główną patronką tego czasu i wzorem oczekiwania na przyjście Pana. Maryja w dzisiejszej Ewangelii musiała rozeznać wolę Bożą. Anioł Gabriel zaproponował Maryi bycie Matką Syna Bożego, jednak dla młodej dziewczyny nie była to łatwa decyzja. Spróbujmy nauczyć się od Maryi, jak szukać i rozeznawać wolę Boga.
Jak rozpoznać wolę Bożą?
Maryja jest Niepokalanie Poczęta. Wolna od grzechu, żyjąca święcie, przepełniona obecnością Boga. To pierwsza wskazówka dla nas. Jeśli chcemy rozpoznawać wolę Bożą w naszym życiu, przede wszystkim musimy żyć i walczyć o stan łaski uświęcającej. Nie chodzi tylko o wolność od grzechu, choć to niesamowicie ważne. Przede wszystkim jednak chodzi o trzymanie się Boga, o nieustanną otwartość na Bożą łaskę i działanie.
Maryja sama siebie nazywa Służebnicą Pańską. Sługa to człowiek przebywający blisko Boga, a jednocześnie wypełniający Jego polecenia. To druga wskazówka dla nas. Nie tylko mamy żyć łaską uświęcającą, ale w naszych codziennych wyborach starać się kierować Bożymi zasadami i przykazaniami. W ten sposób sami staniemy się „nośnikami Bożej łaski”, przez nasze złe postępowanie nie będziemy blokować tego, co Bóg chce zdziałać w nas i przez nas.
Maryja nie wiedziała, jak to będzie. Nie zgodziła się od razu. Pojawił się moment zawahania i niepewności. Stawiała Bogu pytania, na które On odpowiadał przez anioła Gabriela. To kolejna ważna zasada – swoje wątpliwości ukazuj Bogu, nie bój się!
Ostatecznie – Maryja sama podjęła decyzję. I my musimy podejmować decyzję, zgodnie z naszymi pragnieniami i sumieniem. Bóg nie objawi nam w magiczny sposób, co mamy robić. On mówi: „Żyj święcie. I tak naprawdę – decyduj. Rób to, co uważasz za słuszne. Podejmij samodzielną decyzję”.
Wola Boża to nie magiczny plan, który Bóg spisał człowiekowi i który ten musi skrupulatnie, punkt po punkcie przestrzegać. Wola Boża to nasze życie blisko Boga. To podążanie za naszymi pragnieniami i marzeniami. Jeśli tylko staramy się żyć święcie, nasze pragnienia są dobre, jeśli zapraszamy w to Boga w czasie modlitwy i słuchamy Jego Słowa, jeśli wtedy nasze pragnienia ciągle są obecne, a może jeszcze gorliwsze – to to jest wola Boża!
Bo wolą Boga jest nasza świętość i nasze szczęście!
Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Bóg posłał anioła Gabriela do miasta w Galilei, zwanego Nazaret, do Dziewicy poślubionej mężowi imieniem Józef, z rodu Dawida; a Dziewicy było na imię Maryja. Wszedłszy do Niej, anioł rzekł: «Bądź pozdrowiona, łaski pełna, Pan z Tobą, błogosławiona jesteś między niewiastami». Ona zmieszała się na te słowa i rozważała, co by miało znaczyć to pozdrowienie. Lecz anioł rzekł do Niej: «Nie bój się, Maryjo, znalazłaś bowiem łaskę u Boga. Oto poczniesz i porodzisz Syna, któremu nadasz imię Jezus. Będzie On wielki i zostanie nazwany Synem Najwyższego, a Pan Bóg da Mu tron Jego praojca, Dawida. Będzie panował nad domem Jakuba na wieki, a Jego panowaniu nie będzie końca». Na to Maryja rzekła do anioła: «Jakże się to stanie, skoro nie znam męża?» Anioł Jej odpowiedział: «Duch Święty zstąpi na Ciebie i moc Najwyższego okryje Cię cieniem. Dlatego też Święte, które się narodzi, będzie nazwane Synem Bożym. A oto również krewna Twoja, Elżbieta, poczęła w swej starości syna i jest już w szóstym miesiącu ta, którą miano za niepłodną. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego». Na to rzekła Maryja: «Oto ja służebnica Pańska, niech mi się stanie według słowa twego». Wtedy odszedł od Niej anioł.
I Niedziela Adwentu, rok C (1.12.2024) – komentarz do Ewangelii
Potrójne przyjście Chrystusa
● Rozważa: ks. Krzysztof Lampart ●
I Niedziela Adwentu, rok C (1.12.2024)
Ewangelia: Łk 21, 25-28.34-36 ●
Nowy rok liturgiczny rozpoczyna się okresem Adwentu. Z języka łacińskiego oznacza on „przyjście”. Chrześcijanie w tym czasie mają wypatrywać przyjścia Chrystusa. W potocznym rozumieniu należy w Adwencie przygotować się na święta Bożego Narodzenia, na Jego urodziny. W teologii mówi się jednak nie o jednym przyjściu Chrystusa, ale o potrójnym. Stąd teksty biblijne przeznaczone na pierwszą część Adwentu są w taki sposób dobrane, aby to potrójne przyjście ukazać.
Pierwszy Adwent Jezusa dokonał się na sposób historyczny. Coś się dokonało. Było to tak doniosłe wydarzenie, że całą historię odnosi się właśnie do momentu narodzin oczekiwanego Mesjasza. Pierwsi chrześcijanie, jako pobożni Żydzi, zobaczyli, że w Osobie Jezusa wypełniły się wszystkie zapowiedzi Tory i Proroków dotyczące Zbawiciela ich narodu, a także całego świata. Cała historia koncentruje się na wydarzeniu Wcielenia i w tym właśnie momencie rozgrywa się rozstrzygająca bitwa pomiędzy Bogiem a Szatanem, w której ten drugi zostaje nieodwołalnie pokonany.
W Credo wyznajemy, że Chrystus przyjdzie powtórnie, kiedyś na końcu czasów, jednak uprawnione jest stwierdzenie, że Jezus przychodzi do nas już teraz. Można powiedzieć, że Chrystus staje się obecny w świecie poprzez Kościół, który według św. Pawła jest prawdziwym „Ciałem Chrystusa”. W Kościele Chrystus manifestuje się (przychodzi) przez sakramenty, świętych (ich heroiczne cnoty i charyzmaty), sztukę i architekturę (piękno), nauczanie, a także w ubogich, z którymi utożsamił się Zbawiciel. Choć zasadnicza bitwa już się dokonała, „Ciało Chrystusa” jest „Kościołem Walczącym”, musi wyprzeć resztki sił wroga i wypatrywać ostatecznego triumfu Boga.
Zwycięstwo to dokona się w czasie paruzji – powtórnego przyjścia Chrystusa w chwale. To wydarzenie będzie kulminacją historii zbawienia, kiedy „Syn Człowieczy” przyjdzie, aby sądzić żywych i umarłych, a Jego Królestwo nie będzie mieć końca. Paruzja to nie tylko moment sądu, o czym przypominają straszne zjawiska zapowiedziane przez Jezusa, ale także pełne objawienie Bożej miłości i sprawiedliwości wobec całego stworzenia, na co wskazują słowa, że mamy „podnieść głowy i nabrać ducha”. To czas, kiedy wszystko zostanie poddane Chrystusowi, a „Bóg będzie wszystkim we wszystkich” (1 Kor 15,28).
Podsumowując, Adwent to czas wyjątkowy, który wzywa nas nie tylko do przygotowania na święta Bożego Narodzenia, ale przede wszystkim do głębszego spojrzenia na naszą wiarę i życie. Słowo Boże pyta się nas, czy nasze serca są gotowe na Jego ostateczne przyjście w chwale i przynagla do nawrócenia, odrzucenia zła i budowania dobra, byśmy stali się świadkami Chrystusa tu i teraz, wypatrując z nadzieją Jego triumfu na końcu czasów.
Ewangelia (Łk 21,25-28.34-36)
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec huku morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z mocą i wielką chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.
Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie spadł na was znienacka jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi.
Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym».
Trzydziesta czwarta Niedziela zwykła, Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata (B), 24.11.2024 – komentarz do Ewangelii
Coś uczynił?
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Trzydziesta czwarta Niedziela zwykła, Uroczystość Chrystusa Króla Wszechświata, rok B (24.11.2024)
Ewangelia: J 18, 33B-37 ●
Ostatnia niedziela roku liturgicznego daje nam niecodzienne przesłuchanie, ponieważ sam przesłuchujący… nie wie, za co przesłuchuje skazańca.
W młodzieńczych latach, niejednemu z nas zdarzyło się narozrabiać. W takiej chwili zarówno nauczyciele, jak i rodzice doskonale wiedzieli, co zrobiliśmy, co zostało zniszczone i co nam za to wszystko grozi. W takich okolicznościach każdy jest w stanie się przyznać, bo zwyczajnie wie, że za dużo osób zainteresowało się sprawą i ucieczka od winy nic by nie dała. Jednak ostatnia niedziela roku liturgicznego daje nam niecodzienne przesłuchanie, ponieważ sam przesłuchujący nie wie, za co przesłuchuje skazańca. Ale czy przypadkiem ktoś z nas nie przyczynił się i nadal w codzienności nie przyczynia się do podobnych przesłuchań?
Dzisiejszy świat, który jest pełen hałasu, blasku lamp aparatów fotograficznych, tysięcy informacji w gazetach, telewizji, portalach społecznościowych, zagłusza zarówno nasze głowy, jak i serca. Scena w perykopie ewangelicznej ma miejsce w zamkniętym pomieszczeniu, w którym znajdują się wyłącznie Jezus i Piłat; oni wzajemnie się słyszą, natomiast na zewnątrz jest tłum ludzi nawołujących, by Jezus został skazany na śmierć. Ten tłum zagłusza serca tych, którzy są sprawiedliwi, tych, którzy są skłonni do rozmów i dialogu. My współcześni chrześcijanie co prawda oficjalnie nikogo nie skazujemy na śmierć ani publicznie nie wydajemy sądów, lecz czy w naszym życiu nie są obecne innego rodzaju zabójstwa?
Ten hałas dzisiejszych czasów powoduje, że nie słyszymy się wzajemnie. Ludzie nie rozmawiają ze sobą w realnej rzeczywistości. Przez to ludzie odrzuceni, pokrzywdzeni, wstydzący się prosić o pomoc są skazani wyłącznie na elektronikę, na pewien szum w głowie. A informacje, które docierają, bardzo łatwo przenoszą tzw. kulturę śmierci. Stąd wielu ludzi, cierpiąc na brak relacji z drugim, decyduje się na zakończenie swojego życia. Dlatego u końca roku liturgicznego zróbmy sobie rachunek sumienia, czy nie zostawiliśmy kogoś w samotności. Może to dziś jest czas, by odnowić relację, przez co Chrystus Król zacznie na nowo panować w moim sercu.
Od trzech lat ta niedziela jest obchodzona jako Światowy Dzień Młodzieży. W tym roku przeżywany pod hasłem: ,,Ci, co zaufali Panu, idą bez znużenia”. Znużenie, nuda czy przygnębienie to też problemy, na które zwraca uwagę papież Franciszek w orędziu na ten dzień. ,,Co uczyniłeś?”, które pada z ust Piłata, może tez być kierowane do nas, ponieważ coraz częściej ludzie zaprzestają jakiegokolwiek działania, a przecież nasze życie jest swego rodzaju pielgrzymką do szczęścia. Stąd musimy zobaczyć nie tylko zaniedbania wobec drugiego człowieka, ale też, czy nasze znużenie nie jest spowodowane brakiem naszej aktywności. Najlepszą okazją do zweryfikowania się, wsłuchania się w głąb serca będzie adoracja Chrystusa Króla obecnego w Najświętszym Sakramencie. On na pewno pozwoli się usłyszeć w głębiach naszych serc, skąd z odwagą na nowo wstaniemy i wyruszymy w drogę do szczęścia.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Jana
Piłat powiedział do Jezusa: «Czy Ty jesteś Królem żydowskim?»
Jezus odpowiedział: «Czy to mówisz od siebie, czy też inni powiedzieli ci o Mnie?»
Piłat odparł: «Czy ja jestem Żydem? Naród Twój i arcykapłani wydali mi Ciebie. Co uczyniłeś?»
Odpowiedział Jezus: «Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd».
Piłat zatem powiedział do Niego: «A więc jesteś królem?»
Odpowiedział Jezus: «Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu».
XXXIII Niedziela Zwykła, rok B, 14.11.2024 r. – komentarz do Ewangelii
Bądź zawsze człowiekiem wiosny
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
XXXIII Niedziela Zwykła, rok B (14.11.2024 r.)
Ewangelia: Mk 13,24-32 ●
Opisy czasów ostatecznych, które czytamy w Ewangelii według świętego Marka, mają odcień katastroficzny. Być może przypominamy sobie filmy apokaliptyczne, dotyczące końca świata. Czy Bogu chodzi o to, abyśmy żyli w lęku przed tym, co ma się wydarzyć?
Przyznam się, że rozdziały Ewangelii, w których Chrystus zapowiada to, co będzie się działo w czasach ostatecznych, często rodziły we mnie niezrozumienie i niewiele uczyniłem kroków w tym kierunku, aby to zmienić. Jednak w ostatnich dniach trafiłem na duchową ucztę zaserwowaną przez księdza Krzysztofa Wonsa, być może znanego z rekolekcji w duchu „lectio divina” lub z wprowadzeń do codziennej Ewangelii, które można nabyć jako pomoc do modlitwy słowem Bożym. Rozważanie ks. Krzysztofa rzuciło mi wiele światła na niedzielny fragment Ewangelii i chciałbym się z Wami tym podzielić.
Czasami, gdy podczas Mszy świętej patrzę na wiernych stojących w ławkach, zwracam uwagę na ich twarze. Często są smutne. W ogóle mam wrażenie, że coraz bardziej poddajemy się ponurym nastrojom: więcej mówimy o tym, co jest nie tak, niż o tym, co nas cieszy i z czego jesteśmy dumni. Osoby wierzące i zaangażowane czynnie we wspólnocie Kościoła martwi to, że polskie społeczeństwo staje się coraz bardziej obojętne religijnie. Rodziców martwi to, że dzieci, pochłonięte przez gry i social media, stają się coraz bardziej oderwane od rzeczywistości. Pojawia się pytanie: w jaki sposób mamy czytać słowa Jezusa dotyczące czasów ostatecznych, które po ludzku brzmią strasznie?
Zanim Jezus wypowiedział słowa z naszego fragmentu, Ewangelista podaje, że wyszedł ze świątyni i jeden z uczniów, będąc w zachwycie, zwrócił Jego uwagę na piękne kamienie, z których zbudowana była świątynia (swoją drogą, oglądając te kamienie kilka lat temu w Jerozolimie, zgodziłem się z tym uczniem, że to musiało wyglądać imponująco). Co odpowiedział Pan? Nie skupiaj się na kamieniach, bo już niedługo to wszystko będzie zniszczone (te słowa wypełniły się w roku 70., gdy Rzymianie zniszczyli świątynię). Nie patrz na to, co zewnętrzne. Nie patrz tylko po ludzku. Patrz dalej i głębiej.
Zobaczmy pierwsze zdanie z naszej Ewangelii, które mówi Jezus: „W owe dni, po wielkim ucisku, słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku”. Odsłońmy warstwę ukrytą głębiej: słońcem jest Chrystus, a księżycem, który świeci odbitym blaskiem słońca, jestem ja. Ciemność będzie podobna do tej, którą Jezus przeżywał w czasie agonii na krzyżu. Przyjdzie czas, gdy rzeczywistość będzie utrudniała spotkanie Boga i dawanie świadectwa o Nim. Przyjdzie czas próby, pokus, grzechów, gdy wielu zwątpi i wielu będzie walczyć z Bogiem i Jego Kościołem. Niewątpliwie żyjemy w takich czasach. Ale uwaga! Właśnie wtedy, gdy będzie się nam wydawać, że nie damy rady, na horyzoncie (trzeba patrzeć dalej i głębiej) ukaże się ON – Syn Człowieczy. Kim jest Syn Człowieczy w Ewangelii Marka? Tym, który ma władzę odpuszczania grzechów. Dlaczego ma taką władzę? Ponieważ oddał za mnie swoje życie, przelał Krew. W to, co mroczne, straszne, dobijające we mnie przychodzi Chrystus, który jest Zmartwychwstały, Zwycięski i Miłosierny. Apostołowie już Go takiego spotkali, dlatego „nie minęło to pokolenie, aż to się stało”. Również każdy z nas może Go spotkać. On nie ucieka od tego, co szpeci moje serce – On wchodzi tam ze swoim światłem i przebacza mi, przyjmując mnie na nowo.
Nasze serce ma być ciągle w stanie wiosny, jak figowiec oczekujący na lato. Mamy być gotowi na spotkanie z Jezusem, cieszyć się Jego miłością. Owoce naszego życia jeszcze nie przyszły w pełni, ale ten czas nadejdzie. Bądźmy ludźmi nadziei. Bądźmy ludźmi nieustannej wiosny (mimo tego, że mamy połowę listopada).
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jezus powiedział do swoich uczniów:
«W owe dni, po wielkim ucisku, „słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku. Gwiazdy będą spadać z nieba i moce na niebie” zostaną wstrząśnięte.
Wówczas ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego w obłokach z wielką mocą i chwałą. Wtedy pośle On aniołów i „zgromadzi swoich wybranych z czterech stron świata, od krańca ziemi po kraniec nieba”.
A od figowca uczcie się przez podobieństwo. Kiedy już jego gałąź nabrzmiewa sokami i wypuszcza liście, poznajecie, że blisko jest lato. Tak i wy, gdy ujrzycie te wydarzenia, wiedzcie, że to blisko jest, u drzwi.
Zaprawdę, powiadam wam: Nie przeminie to pokolenie, aż się to wszystko stanie. Niebo i ziemia przeminą, ale słowa moje nie przeminą. Lecz o dniu owym lub godzinie nikt nie wie, ani aniołowie w niebie, ani Syn, tylko Ojciec».
XXXII niedziela zwykła (B), 10.11.2024 – komentarz do Ewangelii
Pozory mogą mylić
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XXXII niedziela zwykła, rok B (10.11.2024)
Ewangelia: Mk 12,38–44 ●
Już od czasów ogrodu rajskiego nam – ludziom – została pewna przypadłość i umiejętność: chowania się. Adam i Ewa chowali się przed Bogiem, ponieważ po doświadczeniu grzechu pierworodnego zaczęli się go bać. Także i my – chowamy się. Nie tylko przed Bogiem, ale również zakładając różne maski i pozory – chowamy się przed innymi ludźmi i przed… samym sobą.
Dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas na spotkanie z Jezusem w Jerozolimie. To tam, pośród zgiełku i tłumu, pomiędzy ludźmi śpieszącymi do świątyni na spotkanie z Bogiem i tymi, którzy załatwiali swoje codzienne sprawy, naucza swoich uczniów i stara się im ukazać istotę bycia uczniem samego Boga. Pośród tego mocno brzmią słowa Jezusa: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie”! I dodaje: „Z upodobaniem chodzą w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy”.
Jezus, tak swoich słuchaczy jak i nas, chce przestrzec przed obłudą. Przykład uczonych w Prawie ukazuje chorobę duchowej schizofrenii. Ci, którzy powinni być wzorem do naśladowania, stają się antyprzykładem. Wykorzystują swoją pozycję społeczną do prowadzenia luksusowego i dostojnego życia, udając pobożnych i prawych, jednocześnie oszukują i wyzyskują innych ludzi. O dziwo, nawet modlitwa może być tylko grą, mającą na celu odniesienie wymiernych, pewnie i materialnych korzyści. Uczeni w Prawie są z pewnością ludźmi biednymi i nieszczęśliwymi, którzy może doświadczyli jakiejś biedy w życiu, jakiegoś cierpienia, przez co zakładają zewnętrzne maski i uprawiają grę pozorów. Z jednej strony pewnie jest nam potrzebna wrażliwość także na takich ludzi, ale z drugiej strony musimy być ostrożni, abyśmy nie dali się oszukać ani naciągnąć. A nade wszystko: abyśmy sami nie stali się tacy jak oni.
W Ewangelii jednocześnie dostajemy pozytywny przykład postępowania, które może być lekarstwem na obłudę i zakłamanie. Oto przychodzi uboga kobieta, która składa ofiarę ze wszystkiego, co posiada, wrzucając ten przysłowiowy „wdowi grosz”. Jest ona wzorem wiary pełnej ufności i zawierzenia. Oddając wszystko Bogu, zdała się na niego całkowicie. Była przed Nim prosta i pokorna.
Każdy z nas potrzebuje tej dobrze rozumianej pokory, czyli cnoty umożliwiającej nam stawanie w prawdzie. Prawdzie o tym, co dobre, jak również o tym, co złe, słabe czy grzeszne. To prawda o nas pozwoli nam żyć w pełni, to prawda o moim stanie duszy umożliwi mi szczere nawrócenie i spotkanie z Bogiem. Gdy będziemy ludźmi prawdziwymi, także inni będą chcieli z nami przebywać, będą się przy nas czuli bezpiecznie.
Bądź prawdziwy! Proś Boga, aby Cię takim czynił!
————–
Ewangelia według świętego Marka
Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.
XXXI Niedziela Zwykła, rok B (3.11.2024) – komentarz do Ewangelii
„Słuchaj Izraelu, Pan jest jeden”
● Rozważa: ks. Krzysztof Lampart ●
XXXI Niedziela Zwykła, rok B (3.11.2024)
Ewangelia: Mk 12, 28b-34
●
Wielu filozofów i teologów snuło teorie na temat tego, jakim konkretnym czynem był grzech pierwszych rodziców Adama i Ewy. Czytając literalnie opis z Księgi Rodzaju tym czynem byłoby zjedzenie owocu z „Drzewa poznania dobra i zła”. Jeżeli jednak traktujemy ten tekst symbolicznie, do czego skłania się nauka Kościoła, otwiera się przed nami cała gama możliwości, z których nie sposób wybrać jedną. Czymkolwiek grzech pierworodny by był, u jego źródła z całą pewnością leży nieposłuszeństwo, a może lepiej powiedzieć: niesłuchanie Boga. Adam i Ewa zaczęli słuchać głosu węża i to doprowadziło ich do upadku.
W Ewangelii do Jezusa przychodzi uczony w Piśmie i zadaje Mu najistotniejsze pytanie: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”. Gdy uświadomimy sobie fakt, że odpowiada na nie nie kolejny prorok, mędrzec czy uczony, ale samo „Słowo, które stało się Ciałem”, wtedy musimy uznać, że następujące słowa mają największą możliwą wagę. Odpowiadając, Jezus cytuje modlitwę „Szema Izrael”. To była modlitwa, którą Żydzi odmawiali rano i wieczorem, jej tekst umieszczali nawet w specjalnie przygotowanym pojemniku noszonym między oczami. Można powiedzieć, że była to najważniejsza modlitwa żydowska, takie wyznanie wiary, które Jezus znał, odmawiał i potwierdził jego pierwszorzędne znaczenie.
Modlitwa „Szema Izrael” zaczyna się słowami: „Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem”. Na pierwszy plan wysuwa się w niej nakaz, aby słuchać. To jest to pierwsze i najważniejsze ze wszystkich przykazań: „Słuchaj Boga”. Całe nieszczęście w historii zbawienia wzięło się właśnie z niesłuchania Boga, a wszystko, co dobre, przeciwnie: ze słuchania Boga. Zatem według Jezusa człowiek powinien słuchać jedynie głosu Boga, co jest równoznaczne też z tym, że On jest jego jedynym Panem i że tylko Jego miłuje z całego serca, duszy, umysłu i mocy.
Czy jest to jednak w ogóle możliwe, żeby słuchać jedynie głosu Boga, żeby modlić się nieustannie i nie słuchać żadnych innych głosów? Czy nie trzeba by zostać wtedy mnichem żyjącym na pustelni z dala od wszelkiej cywilizacji? Na pierwszy rzut oka tak, ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, kim tak naprawdę jest Bóg, odpowiedź niekoniecznie musi być twierdząca. Bóg nie jest czymś/kimś istniejącym w tym świecie, On w żaden sposób nie rywalizuje z czymkolwiek ze świata. Jak mówi filozofia chrześcijańska, On jest „aktem czystego istnienia”, jest samym „istnieniem” i cały kosmos podtrzymuje w istnieniu, przenika go i ogarnia.
Stąd przyjąć to „pierwsze przykazanie”, oznacza mieć słuch wyczulony na głos Boga, który przemawia nie tylko na modlitwie (choć czas poświęcony Bogu jest czymś koniecznym), ale także przy wszystkich innych okolicznościach życia, przy jedzeniu, pracy, a nawet przy oglądaniu meczu, którego piękno przypomina mi o źródle wszelkiego piękna, czyli Bogu. Pójście za Jezusem nie oznacza ucieczki od świata, ale raczej zanurzenie w świecie przez Niego stworzonym i dostrzeganie Jego obecności wszędzie tam, gdzie jesteśmy.
Ewangelia (Mk 12, 28b-34)
Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?»
Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych».
Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary».
Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
Trzydziesta Niedziela Zwykła (B), 27.10.2024 – komentarz do Ewangelii
Zrób to jeszcze raz! Warto
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Trzydziesta Niedziela Zwykła, rok B (27.10.2024)
Ewangelia: Mk 10, 46b-52 ●
Z pewnością nie raz zdarzyło się w naszym życiu, że czytając książkę, po jej przeczytaniu nic z niej nie wiedzieliśmy. Podobnie z obecnością w czasie homilii: ktoś słuchał, a po zakończeniu Eucharystii nie wiedział, o czym była.
Pewnie też niejeden raz składałeś swoją ofiarę do puszek, kiedy to była zbiórka na jakiś szczytny cel. Jednak czy te sytuacje wniosły coś do mojego życia? Czy jednak czynimy te praktyki religijne tylko ze względu na zwyczaje związane z tradycją i kulturą, w jakiej zostaliśmy wychowani? Możemy sobie dziś zadać pytanie, po co to nasze zaangażowanie zewnętrzne, skoro nasze życie tak naprawdę pozostaje bez zmian.
Można by tu teraz wymienić jeszcze kilka tego typu sytuacji, jednak mimo to deklarując się jako praktykujący katolicy, gdy widzimy osobę mającą problem z alkoholem, z prawem, może niewłaściwie ubraną, od razu reagujemy niewłaściwymi myślami lub komentarzami na jej temat. A czy komuś w takiej sytuacji przyszło na myśl, by nakierować taką osobę na właściwą drogę? Może po prostu czuje się samotna…
Sytuacja zaprezentowana w dzisiejszej perykopie ewangelicznej ma miejsce przy wyjściu z Jerycha, zatem jest to już ostatni odcinek podróży do Jerozolimy. Gdybyśmy spojrzeli na Markową Ewangelię całościowo, to Jezus już raz uzdrowił niewidomego (Mk 8,22-26), jednak wtedy działo się to etapami. Mimo tego cudu uczniowie zdążający wraz z Jezusem do Jerozolimy bardziej są po prostu wpatrzeni w Jezusa i w pustą drogę za Nim, zamiast wykorzystać to, czego w czasie całej drogi się od Jezusa nauczyli, i pomóc człowiekowi, który prosi o pomoc.
Jezus chce teraz, by uczniowie w końcu odczuli na własnej skórze, że nie wolno Jego nauce tylko się przypatrywać, ale trzeba czynić to samo co i On, na tyle, na ile to możliwe. Mistrz mówi: ,,zawołajcie Go”. Muszą się wówczas wrócić i gdy już prowadzą niewidomego do Jezusa, wcale nie każą mu milczeć, ale pocieszają, aby był dobrej myśli.
Jerycho, z którego wychodzili, leżało poniżej poziomu morza. Było również przez niektórych określane jako miasto grzechu, choćby ze względu na nierządnicę Rachab, która tam niegdyś mieszkała. Teraz zarówno odmienieni uczniowie, jak i Bartymeusz, który po spotkaniu Jezusa wyraża swoje pragnienie i uzyskuje uzdrowienie, zostawiają to miasto i udają się na Święto do Jerozolimy, czyli do miasta, w którym jest świątynia i w którym mieszka Bóg.
Wsłuchując się w dzisiejszą Ewangelię, pomyślmy o sytuacjach, kiedy to musieliśmy po coś zawrócić, i zadajmy sobie pytanie, czy było warto. Wracając, nie tyle otrzymujemy to, o czym zapomnieliśmy, ale również poszerzamy swoją wiedzę, swoje znajomości i stajemy się mądrzejsi. Oprócz tego osoby, które wtedy spotykamy, także dzięki nam stają się bogatsze w znajomości, a gdy mamy dużo więcej osób, które nas otaczają, trudniej jest z jednej strony o dopuszczenie się grzechu, a z drugiej o obojętność na losy drugiego.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
XXIX Niedziela Zwykła, rok B, 20.10.2024 r. – komentarz do Ewangelii
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
XXIX Niedziela Zwykła, rok B (20.10.2024 r.)
Ewangelia: Mk 10, 35-45 ●
Kim jest Jezus? Bohaterem dawnych opowieści o cudownym Nauczycielu? Oczywiście, ale to nie wszystko. Okazuje się, że jest bliżej nas niż nam się wydaje. Dziś na swoim własnym przykładzie powie nam, co to znaczy być wielkim.
Aby jeszcze lepiej zrozumieć i nakarmić się naszym fragmentem Ewangelii, warto zestawić ją razem z dwoma czytaniami, które usłyszymy podczas niedzielnej Mszy świętej. Warto do nich zajrzeć i je przeczytać (kliknij). W pierwszym czytaniu otrzymamy fragment czwartej Pieśni o Słudze Bożym, którą w szczególny sposób rozważamy w Wielki Piątek. Bohater tej pieśni otrzymał zadanie, aby poddać się cierpieniu i umrzeć, ponieważ jest to konieczne dla uratowania każdego człowieka od tragicznej przyszłości. Dziś doskonale wiemy, jak tę pieśń rozumieć – zapowiada ona Jezusa i Jego mękę kilkaset lat wcześniej. Wszechmocny Bóg stał się taki jak my – człowiekiem z krwi i kości. Podobnym do nas we wszystkim, z wyjątkiem grzechu – którego nigdy nie popełnił, co więcej – nasze wziął na siebie. Być może brzmi to jak utarta katecheza, ale zachęcam, aby spróbować sobie to wyobrazić. Można zrobić sobie taki ciąg myślowy w głowie: „Bóg, któremu z naszego punktu widzenia naprawdę nie opłacało się tego robić – przecież jest wszechmocny, mógł załatwić sprawę jednym pstryknięciem palca. Ale Pismo mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć. Człowiek był za słaby, żeby sam sobie dał zbawienie i otworzył sobie z powrotem wejście do Raju. Umrzeć musiał Bóg-Człowiek”.
Drugie czytanie znów podejmuje myśl cierpiącego Jezusa, który jest Arcykapłanem. Jako Arcykapłan złożył za nas ofiarę ze swojego życia. Co więcej, On może współczuć nam, kiedy jesteśmy słabi, bo sam doświadczył cierpienia! Niosąc swoje własne krzyże, których nam w życiu nie brakuje, robimy to razem z Nim. Przez sakramenty, różne łaski, doświadczenia duchowe On dodaje nam siły.
Dochodzimy wreszcie do Ewangelii. Jakub i Jan chcą dostąpić wielkiego zaszczytu – zasiadania w Królestwie Bożym po prawej i lewej stronie Jezusa. Pragnienie jest wielkie, ale aby cieszyć się wiecznym szczęściem, trzeba najpierw naśladować Chrystusa. Naśladowanie Go wiąże się z wypiciem kielicha i przyjęciem chrztu krzyża. Mamy iść za Nim, niosąc każdy swój własny krzyż. To jednak jeszcze nie wszystko.
Ktoś powie – cóż za „wspaniała” perspektywa: mam nosić swój krzyż… Chrystus dodaje jednak, że jako wspólnota Kościoła mamy sobie w tym wzajemnie pomagać, jeden drugiemu służyć, a nawet być niewolnikiem. Jeśli będziemy chcieli nad sobą górować i udowadniać sobie, kto jest lepszy, to będzie nam o wiele trudniej iść za Jezusem. Gdy natomiast będziemy się w tym wspierać, zwłaszcza jeśli ktoś będzie zmagał się z wielkim krzyżem cierpienia – to wtedy będziemy naprawdę Rodziną Chrystusową i zrozumiemy, że składanie ofiary z samego siebie to naprawdę najwyższy wyraz miłości.
Podsumowując – miejmy piękne i wielkie pragnienia, ale jednocześnie nie traćmy z oczu tej perspektywy, że kto chce być wielki w Bożym Królestwie, ten ma być dla innych dobry jak chleb.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, podeszli do Jezusa i rzekli: «Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».
On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?»
Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie».
Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»
Odpowiedzieli Mu: «Możemy».
Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane».
Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
«Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu».
XXVIII niedziela zwykła (B), 13.10.2024 – komentarz do Ewangelii
Przecież nikogo nie zabiłem….
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XXVIII niedziela zwykła, rok B (13.10.2024)
Ewangelia: Mk 10,17-30 ●
Nie raz można spotkać ludzi mówiących: „Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, żony nie biję – jestem dobrym człowiekiem”. Niektórzy jeszcze dodadzą: „po co mam się spowiadać, przecież wszystko jest w porządku”. Czy aby na pewno wszystko jest w porządku?
Powyższe słowa najprawdopodobniej odzwierciedlają również sposób myślenia bohatera dzisiejszej Ewangelii. Oto pewien człowiek przybiega do Jezusa i pyta Go: „Co mam uczynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus odpowiada: „Znasz przykazania” – i wymienia je po kolei: „nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. Rozmówca Jezusa zaznacza, że wszystko to wypełnia. Pewnie jak wielu z nas – i my wypełniamy Boże przykazania. Możemy być z siebie zadowoleni, dumni. Ale, co szokujące, okazuje się, że to nie jest wystarczające.
Jezus mówi temu człowiekowi: „Idź, sprzedaj wszystko co masz, a będziesz miał skarb w niebie”. Pokazuje w ten sposób dwie prawdy. Po pierwsze nie zbawiamy się sami, ale zbawia nas Bóg. Nie wystarczy być „dobrym człowiekiem” – trzeba być świętym człowiekiem. Trzeba być tym, który szuka swojego ratunku, swojego szczęścia w Bogu, a nie jedynie w sobie. To Bóg daje nam życie wieczne, a nie nasze uczynki. To Bóg jest naszym lustrem, które powie co jest dobre, a co złe. To on jest naszym kompasem, do którego mamy nastrajać nasze decyzje i wybory, ponieważ sami z siebie możemy się zgubić w tym, co tak naprawdę jest dobre a co złe. Przez nasze życie mamy iść z Jezusem, a nie sami.
Po drugie Jezus chce nas przestrzec przed nałożeniem sobie na skronie laurowego liścia samozadowolenia. Przez swoje Słowo i łaskę chce nas nieustannie wybijać z naszego samozadowolenia sobą. Nie robi tego, aby człowieka poniżać, ale by jeszcze bardziej wzrastał, aby uchronić go przed tym, czego człowiek sam nie widzi. Od naszych ukrytych i niewidocznych przyzwyczajeń, pragnień, od naszej pychy.
Potrzebujemy mieć otwarte oczy i wrażliwe serce. Na różne wydarzenia, na innych ludzi. Często to oni pokazują nam jacy jesteśmy naprawdę. Trudne sytuacje wydobywają nasze prawdziwe oblicze. Słuchając Słowa – przeglądamy się w boskim zwierciadle. A przy wieczornej modlitwie – uczyńmy rachunek sumienia. Zobaczmy to, co dobre, i to co słabe.
Bądźmy prawdziwi – szukajmy prawdy o sobie. Nie bójmy się jej. Ale z nią stawajmy przed Jezusem – On i na nas, jak na tego człowieka, patrzy z wielką miłością!
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: “Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: “Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. On Mu odpowiedział: “Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”. Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: “Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: “Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: “Któż więc może być zbawiony?” Jezus popatrzył na nich i rzekł: “U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: “Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: “Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.