XXXII niedziela zwykła (B), 10.11.2024 – komentarz do Ewangelii
Pozory mogą mylić
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XXXII niedziela zwykła, rok B (10.11.2024)
Ewangelia: Mk 12,38–44 ●
Już od czasów ogrodu rajskiego nam – ludziom – została pewna przypadłość i umiejętność: chowania się. Adam i Ewa chowali się przed Bogiem, ponieważ po doświadczeniu grzechu pierworodnego zaczęli się go bać. Także i my – chowamy się. Nie tylko przed Bogiem, ale również zakładając różne maski i pozory – chowamy się przed innymi ludźmi i przed… samym sobą.
Dzisiejsza Ewangelia zaprasza nas na spotkanie z Jezusem w Jerozolimie. To tam, pośród zgiełku i tłumu, pomiędzy ludźmi śpieszącymi do świątyni na spotkanie z Bogiem i tymi, którzy załatwiali swoje codzienne sprawy, naucza swoich uczniów i stara się im ukazać istotę bycia uczniem samego Boga. Pośród tego mocno brzmią słowa Jezusa: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie”! I dodaje: „Z upodobaniem chodzą w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy”.
Jezus, tak swoich słuchaczy jak i nas, chce przestrzec przed obłudą. Przykład uczonych w Prawie ukazuje chorobę duchowej schizofrenii. Ci, którzy powinni być wzorem do naśladowania, stają się antyprzykładem. Wykorzystują swoją pozycję społeczną do prowadzenia luksusowego i dostojnego życia, udając pobożnych i prawych, jednocześnie oszukują i wyzyskują innych ludzi. O dziwo, nawet modlitwa może być tylko grą, mającą na celu odniesienie wymiernych, pewnie i materialnych korzyści. Uczeni w Prawie są z pewnością ludźmi biednymi i nieszczęśliwymi, którzy może doświadczyli jakiejś biedy w życiu, jakiegoś cierpienia, przez co zakładają zewnętrzne maski i uprawiają grę pozorów. Z jednej strony pewnie jest nam potrzebna wrażliwość także na takich ludzi, ale z drugiej strony musimy być ostrożni, abyśmy nie dali się oszukać ani naciągnąć. A nade wszystko: abyśmy sami nie stali się tacy jak oni.
W Ewangelii jednocześnie dostajemy pozytywny przykład postępowania, które może być lekarstwem na obłudę i zakłamanie. Oto przychodzi uboga kobieta, która składa ofiarę ze wszystkiego, co posiada, wrzucając ten przysłowiowy „wdowi grosz”. Jest ona wzorem wiary pełnej ufności i zawierzenia. Oddając wszystko Bogu, zdała się na niego całkowicie. Była przed Nim prosta i pokorna.
Każdy z nas potrzebuje tej dobrze rozumianej pokory, czyli cnoty umożliwiającej nam stawanie w prawdzie. Prawdzie o tym, co dobre, jak również o tym, co złe, słabe czy grzeszne. To prawda o nas pozwoli nam żyć w pełni, to prawda o moim stanie duszy umożliwi mi szczere nawrócenie i spotkanie z Bogiem. Gdy będziemy ludźmi prawdziwymi, także inni będą chcieli z nami przebywać, będą się przy nas czuli bezpiecznie.
Bądź prawdziwy! Proś Boga, aby Cię takim czynił!
————–
Ewangelia według świętego Marka
Jezus nauczając mówił do zgromadzonych: „Strzeżcie się uczonych w Piśmie. Z upodobaniem chodzą oni w powłóczystych szatach, lubią pozdrowienia na rynku, pierwsze krzesła w synagogach i zaszczytne miejsca na ucztach. Objadają domy wdów i dla pozoru odprawiają długie modlitwy. Ci tym surowszy dostaną wyrok”. Potem usiadł naprzeciw skarbony i przypatrywał się, jak tłum wrzucał drobne pieniądze do skarbony. Wielu bogatych wrzucało wiele. Przyszła też jedna uboga wdowa i wrzuciła dwa pieniążki, czyli jeden grosz. Wtedy przywołał swoich uczniów i rzekł do nich: „Zaprawdę powiadam wam: Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej ze wszystkich, którzy kładli do skarbony. Wszyscy bowiem wrzucali z tego, co im zbywało; ona zaś ze swego niedostatku wrzuciła wszystko, co miała, całe swe utrzymanie”.
XXXI Niedziela Zwykła, rok B (3.11.2024) – komentarz do Ewangelii
„Słuchaj Izraelu, Pan jest jeden”
● Rozważa: ks. Krzysztof Lampart ●
XXXI Niedziela Zwykła, rok B (3.11.2024)
Ewangelia: Mk 12, 28b-34
●
Wielu filozofów i teologów snuło teorie na temat tego, jakim konkretnym czynem był grzech pierwszych rodziców Adama i Ewy. Czytając literalnie opis z Księgi Rodzaju tym czynem byłoby zjedzenie owocu z „Drzewa poznania dobra i zła”. Jeżeli jednak traktujemy ten tekst symbolicznie, do czego skłania się nauka Kościoła, otwiera się przed nami cała gama możliwości, z których nie sposób wybrać jedną. Czymkolwiek grzech pierworodny by był, u jego źródła z całą pewnością leży nieposłuszeństwo, a może lepiej powiedzieć: niesłuchanie Boga. Adam i Ewa zaczęli słuchać głosu węża i to doprowadziło ich do upadku.
W Ewangelii do Jezusa przychodzi uczony w Piśmie i zadaje Mu najistotniejsze pytanie: „Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?”. Gdy uświadomimy sobie fakt, że odpowiada na nie nie kolejny prorok, mędrzec czy uczony, ale samo „Słowo, które stało się Ciałem”, wtedy musimy uznać, że następujące słowa mają największą możliwą wagę. Odpowiadając, Jezus cytuje modlitwę „Szema Izrael”. To była modlitwa, którą Żydzi odmawiali rano i wieczorem, jej tekst umieszczali nawet w specjalnie przygotowanym pojemniku noszonym między oczami. Można powiedzieć, że była to najważniejsza modlitwa żydowska, takie wyznanie wiary, które Jezus znał, odmawiał i potwierdził jego pierwszorzędne znaczenie.
Modlitwa „Szema Izrael” zaczyna się słowami: „Słuchaj Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem”. Na pierwszy plan wysuwa się w niej nakaz, aby słuchać. To jest to pierwsze i najważniejsze ze wszystkich przykazań: „Słuchaj Boga”. Całe nieszczęście w historii zbawienia wzięło się właśnie z niesłuchania Boga, a wszystko, co dobre, przeciwnie: ze słuchania Boga. Zatem według Jezusa człowiek powinien słuchać jedynie głosu Boga, co jest równoznaczne też z tym, że On jest jego jedynym Panem i że tylko Jego miłuje z całego serca, duszy, umysłu i mocy.
Czy jest to jednak w ogóle możliwe, żeby słuchać jedynie głosu Boga, żeby modlić się nieustannie i nie słuchać żadnych innych głosów? Czy nie trzeba by zostać wtedy mnichem żyjącym na pustelni z dala od wszelkiej cywilizacji? Na pierwszy rzut oka tak, ale jeśli weźmiemy pod uwagę to, kim tak naprawdę jest Bóg, odpowiedź niekoniecznie musi być twierdząca. Bóg nie jest czymś/kimś istniejącym w tym świecie, On w żaden sposób nie rywalizuje z czymkolwiek ze świata. Jak mówi filozofia chrześcijańska, On jest „aktem czystego istnienia”, jest samym „istnieniem” i cały kosmos podtrzymuje w istnieniu, przenika go i ogarnia.
Stąd przyjąć to „pierwsze przykazanie”, oznacza mieć słuch wyczulony na głos Boga, który przemawia nie tylko na modlitwie (choć czas poświęcony Bogu jest czymś koniecznym), ale także przy wszystkich innych okolicznościach życia, przy jedzeniu, pracy, a nawet przy oglądaniu meczu, którego piękno przypomina mi o źródle wszelkiego piękna, czyli Bogu. Pójście za Jezusem nie oznacza ucieczki od świata, ale raczej zanurzenie w świecie przez Niego stworzonym i dostrzeganie Jego obecności wszędzie tam, gdzie jesteśmy.
Ewangelia (Mk 12, 28b-34)
Jeden z uczonych w Piśmie podszedł do Jezusa i zapytał Go: «Które jest pierwsze ze wszystkich przykazań?»
Jezus odpowiedział: «Pierwsze jest: „Słuchaj, Izraelu, Pan Bóg nasz jest jedynym Panem. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą”. Drugie jest to: „Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego”. Nie ma innego przykazania większego od tych».
Rzekł Mu uczony w Piśmie: «Bardzo dobrze, Nauczycielu, słusznie powiedziałeś, bo Jeden jest i nie ma innego prócz Niego. Miłować Go całym sercem, całym umysłem i całą mocą i miłować bliźniego jak siebie samego znaczy daleko więcej niż wszystkie całopalenia i ofiary».
Jezus, widząc, że rozumnie odpowiedział, rzekł do niego: «Niedaleko jesteś od królestwa Bożego». I nikt już nie odważył się Go więcej pytać.
Trzydziesta Niedziela Zwykła (B), 27.10.2024 – komentarz do Ewangelii
Zrób to jeszcze raz! Warto
● Rozważa: ks. Mikołaj Czurczak●
Trzydziesta Niedziela Zwykła, rok B (27.10.2024)
Ewangelia: Mk 10, 46b-52 ●
Z pewnością nie raz zdarzyło się w naszym życiu, że czytając książkę, po jej przeczytaniu nic z niej nie wiedzieliśmy. Podobnie z obecnością w czasie homilii: ktoś słuchał, a po zakończeniu Eucharystii nie wiedział, o czym była.
Pewnie też niejeden raz składałeś swoją ofiarę do puszek, kiedy to była zbiórka na jakiś szczytny cel. Jednak czy te sytuacje wniosły coś do mojego życia? Czy jednak czynimy te praktyki religijne tylko ze względu na zwyczaje związane z tradycją i kulturą, w jakiej zostaliśmy wychowani? Możemy sobie dziś zadać pytanie, po co to nasze zaangażowanie zewnętrzne, skoro nasze życie tak naprawdę pozostaje bez zmian.
Można by tu teraz wymienić jeszcze kilka tego typu sytuacji, jednak mimo to deklarując się jako praktykujący katolicy, gdy widzimy osobę mającą problem z alkoholem, z prawem, może niewłaściwie ubraną, od razu reagujemy niewłaściwymi myślami lub komentarzami na jej temat. A czy komuś w takiej sytuacji przyszło na myśl, by nakierować taką osobę na właściwą drogę? Może po prostu czuje się samotna…
Sytuacja zaprezentowana w dzisiejszej perykopie ewangelicznej ma miejsce przy wyjściu z Jerycha, zatem jest to już ostatni odcinek podróży do Jerozolimy. Gdybyśmy spojrzeli na Markową Ewangelię całościowo, to Jezus już raz uzdrowił niewidomego (Mk 8,22-26), jednak wtedy działo się to etapami. Mimo tego cudu uczniowie zdążający wraz z Jezusem do Jerozolimy bardziej są po prostu wpatrzeni w Jezusa i w pustą drogę za Nim, zamiast wykorzystać to, czego w czasie całej drogi się od Jezusa nauczyli, i pomóc człowiekowi, który prosi o pomoc.
Jezus chce teraz, by uczniowie w końcu odczuli na własnej skórze, że nie wolno Jego nauce tylko się przypatrywać, ale trzeba czynić to samo co i On, na tyle, na ile to możliwe. Mistrz mówi: ,,zawołajcie Go”. Muszą się wówczas wrócić i gdy już prowadzą niewidomego do Jezusa, wcale nie każą mu milczeć, ale pocieszają, aby był dobrej myśli.
Jerycho, z którego wychodzili, leżało poniżej poziomu morza. Było również przez niektórych określane jako miasto grzechu, choćby ze względu na nierządnicę Rachab, która tam niegdyś mieszkała. Teraz zarówno odmienieni uczniowie, jak i Bartymeusz, który po spotkaniu Jezusa wyraża swoje pragnienie i uzyskuje uzdrowienie, zostawiają to miasto i udają się na Święto do Jerozolimy, czyli do miasta, w którym jest świątynia i w którym mieszka Bóg.
Wsłuchując się w dzisiejszą Ewangelię, pomyślmy o sytuacjach, kiedy to musieliśmy po coś zawrócić, i zadajmy sobie pytanie, czy było warto. Wracając, nie tyle otrzymujemy to, o czym zapomnieliśmy, ale również poszerzamy swoją wiedzę, swoje znajomości i stajemy się mądrzejsi. Oprócz tego osoby, które wtedy spotykamy, także dzięki nam stają się bogatsze w znajomości, a gdy mamy dużo więcej osób, które nas otaczają, trudniej jest z jednej strony o dopuszczenie się grzechu, a z drugiej o obojętność na losy drugiego.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wraz z uczniami i sporym tłumem wychodził z Jerycha, niewidomy żebrak, Bartymeusz, syn Tymeusza, siedział przy drodze. A słysząc, że to jest Jezus z Nazaretu, zaczął wołać: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» Jezus przystanął i rzekł: «Zawołajcie go». I przywołali niewidomego, mówiąc mu: «Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię». On zrzucił z siebie płaszcz, zerwał się na nogi i przyszedł do Jezusa. A Jezus przemówił do niego: «Co chcesz, abym ci uczynił?» Powiedział Mu niewidomy: «Rabbuni, żebym przejrzał». Jezus mu rzekł: «Idź, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim drogą.
XXIX Niedziela Zwykła, rok B, 20.10.2024 r. – komentarz do Ewangelii
● Rozważa: ks. Jakub Dzierżak ●
XXIX Niedziela Zwykła, rok B (20.10.2024 r.)
Ewangelia: Mk 10, 35-45 ●
Kim jest Jezus? Bohaterem dawnych opowieści o cudownym Nauczycielu? Oczywiście, ale to nie wszystko. Okazuje się, że jest bliżej nas niż nam się wydaje. Dziś na swoim własnym przykładzie powie nam, co to znaczy być wielkim.
Aby jeszcze lepiej zrozumieć i nakarmić się naszym fragmentem Ewangelii, warto zestawić ją razem z dwoma czytaniami, które usłyszymy podczas niedzielnej Mszy świętej. Warto do nich zajrzeć i je przeczytać (kliknij). W pierwszym czytaniu otrzymamy fragment czwartej Pieśni o Słudze Bożym, którą w szczególny sposób rozważamy w Wielki Piątek. Bohater tej pieśni otrzymał zadanie, aby poddać się cierpieniu i umrzeć, ponieważ jest to konieczne dla uratowania każdego człowieka od tragicznej przyszłości. Dziś doskonale wiemy, jak tę pieśń rozumieć – zapowiada ona Jezusa i Jego mękę kilkaset lat wcześniej. Wszechmocny Bóg stał się taki jak my – człowiekiem z krwi i kości. Podobnym do nas we wszystkim, z wyjątkiem grzechu – którego nigdy nie popełnił, co więcej – nasze wziął na siebie. Być może brzmi to jak utarta katecheza, ale zachęcam, aby spróbować sobie to wyobrazić. Można zrobić sobie taki ciąg myślowy w głowie: „Bóg, któremu z naszego punktu widzenia naprawdę nie opłacało się tego robić – przecież jest wszechmocny, mógł załatwić sprawę jednym pstryknięciem palca. Ale Pismo mówi, że zapłatą za grzech jest śmierć. Człowiek był za słaby, żeby sam sobie dał zbawienie i otworzył sobie z powrotem wejście do Raju. Umrzeć musiał Bóg-Człowiek”.
Drugie czytanie znów podejmuje myśl cierpiącego Jezusa, który jest Arcykapłanem. Jako Arcykapłan złożył za nas ofiarę ze swojego życia. Co więcej, On może współczuć nam, kiedy jesteśmy słabi, bo sam doświadczył cierpienia! Niosąc swoje własne krzyże, których nam w życiu nie brakuje, robimy to razem z Nim. Przez sakramenty, różne łaski, doświadczenia duchowe On dodaje nam siły.
Dochodzimy wreszcie do Ewangelii. Jakub i Jan chcą dostąpić wielkiego zaszczytu – zasiadania w Królestwie Bożym po prawej i lewej stronie Jezusa. Pragnienie jest wielkie, ale aby cieszyć się wiecznym szczęściem, trzeba najpierw naśladować Chrystusa. Naśladowanie Go wiąże się z wypiciem kielicha i przyjęciem chrztu krzyża. Mamy iść za Nim, niosąc każdy swój własny krzyż. To jednak jeszcze nie wszystko.
Ktoś powie – cóż za „wspaniała” perspektywa: mam nosić swój krzyż… Chrystus dodaje jednak, że jako wspólnota Kościoła mamy sobie w tym wzajemnie pomagać, jeden drugiemu służyć, a nawet być niewolnikiem. Jeśli będziemy chcieli nad sobą górować i udowadniać sobie, kto jest lepszy, to będzie nam o wiele trudniej iść za Jezusem. Gdy natomiast będziemy się w tym wspierać, zwłaszcza jeśli ktoś będzie zmagał się z wielkim krzyżem cierpienia – to wtedy będziemy naprawdę Rodziną Chrystusową i zrozumiemy, że składanie ofiary z samego siebie to naprawdę najwyższy wyraz miłości.
Podsumowując – miejmy piękne i wielkie pragnienia, ale jednocześnie nie traćmy z oczu tej perspektywy, że kto chce być wielki w Bożym Królestwie, ten ma być dla innych dobry jak chleb.
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Jakub i Jan, synowie Zebedeusza, podeszli do Jezusa i rzekli: «Nauczycielu, pragniemy, żebyś nam uczynił to, o co Cię poprosimy».
On ich zapytał: «Co chcecie, żebym wam uczynił?»
Rzekli Mu: «Daj nam, żebyśmy w Twojej chwale siedzieli jeden po prawej, a drugi po lewej Twej stronie».
Jezus im odparł: «Nie wiecie, o co prosicie. Czy możecie pić kielich, który Ja mam pić, albo przyjąć chrzest, którym Ja mam być ochrzczony?»
Odpowiedzieli Mu: «Możemy».
Lecz Jezus rzekł do nich: «Kielich, który Ja mam pić, wprawdzie pić będziecie; i chrzest, który Ja mam przyjąć, wy również przyjmiecie. Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej lub lewej, ale dostanie się ono tym, dla których zostało przygotowane».
Gdy usłyszało to dziesięciu pozostałych, poczęli oburzać się na Jakuba i Jana. A Jezus przywołał ich do siebie i rzekł do nich:
«Wiecie, że ci, którzy uchodzą za władców narodów, uciskają je, a ich wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie między wami. Lecz kto by między wami chciał się stać wielkim, niech będzie sługą waszym. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem wszystkich. Bo i Syn Człowieczy nie przyszedł, aby mu służono, lecz żeby służyć i dać swoje życie jako okup za wielu».
XXVIII niedziela zwykła (B), 13.10.2024 – komentarz do Ewangelii
Przecież nikogo nie zabiłem….
● Rozważa: ks. Marcin Murawski ●
XXVIII niedziela zwykła, rok B (13.10.2024)
Ewangelia: Mk 10,17-30 ●
Nie raz można spotkać ludzi mówiących: „Nikogo nie zabiłem, nikogo nie okradłem, żony nie biję – jestem dobrym człowiekiem”. Niektórzy jeszcze dodadzą: „po co mam się spowiadać, przecież wszystko jest w porządku”. Czy aby na pewno wszystko jest w porządku?
Powyższe słowa najprawdopodobniej odzwierciedlają również sposób myślenia bohatera dzisiejszej Ewangelii. Oto pewien człowiek przybiega do Jezusa i pyta Go: „Co mam uczynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus odpowiada: „Znasz przykazania” – i wymienia je po kolei: „nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. Rozmówca Jezusa zaznacza, że wszystko to wypełnia. Pewnie jak wielu z nas – i my wypełniamy Boże przykazania. Możemy być z siebie zadowoleni, dumni. Ale, co szokujące, okazuje się, że to nie jest wystarczające.
Jezus mówi temu człowiekowi: „Idź, sprzedaj wszystko co masz, a będziesz miał skarb w niebie”. Pokazuje w ten sposób dwie prawdy. Po pierwsze nie zbawiamy się sami, ale zbawia nas Bóg. Nie wystarczy być „dobrym człowiekiem” – trzeba być świętym człowiekiem. Trzeba być tym, który szuka swojego ratunku, swojego szczęścia w Bogu, a nie jedynie w sobie. To Bóg daje nam życie wieczne, a nie nasze uczynki. To Bóg jest naszym lustrem, które powie co jest dobre, a co złe. To on jest naszym kompasem, do którego mamy nastrajać nasze decyzje i wybory, ponieważ sami z siebie możemy się zgubić w tym, co tak naprawdę jest dobre a co złe. Przez nasze życie mamy iść z Jezusem, a nie sami.
Po drugie Jezus chce nas przestrzec przed nałożeniem sobie na skronie laurowego liścia samozadowolenia. Przez swoje Słowo i łaskę chce nas nieustannie wybijać z naszego samozadowolenia sobą. Nie robi tego, aby człowieka poniżać, ale by jeszcze bardziej wzrastał, aby uchronić go przed tym, czego człowiek sam nie widzi. Od naszych ukrytych i niewidocznych przyzwyczajeń, pragnień, od naszej pychy.
Potrzebujemy mieć otwarte oczy i wrażliwe serce. Na różne wydarzenia, na innych ludzi. Często to oni pokazują nam jacy jesteśmy naprawdę. Trudne sytuacje wydobywają nasze prawdziwe oblicze. Słuchając Słowa – przeglądamy się w boskim zwierciadle. A przy wieczornej modlitwie – uczyńmy rachunek sumienia. Zobaczmy to, co dobre, i to co słabe.
Bądźmy prawdziwi – szukajmy prawdy o sobie. Nie bójmy się jej. Ale z nią stawajmy przed Jezusem – On i na nas, jak na tego człowieka, patrzy z wielką miłością!
————–
Słowa Ewangelii według Świętego Marka
Gdy Jezus wybierał się w drogę, przybiegł pewien człowiek i upadłszy przed Nim na kolana, zaczął Go pytać: “Nauczycielu dobry, co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?” Jezus mu rzekł: “Czemu nazywasz Mnie dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko sam Bóg. Znasz przykazania: Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij, nie zeznawaj fałszywie, nie oszukuj, czcij swego ojca i matkę”. On Mu odpowiedział: “Nauczycielu, wszystkiego tego przestrzegałem od mojej młodości”. Wtedy Jezus spojrzał na niego z miłością i rzekł mu: “Jednego ci brakuje. Idź, sprzedaj wszystko, co masz, i rozdaj ubogim, a będziesz miał skarb w niebie. Potem przyjdź i chodź za Mną”. Lecz on spochmurniał na te słowa i odszedł zasmucony, miał bowiem wiele posiadłości. Wówczas Jezus spojrzał dookoła i rzekł do swoich uczniów: «Jak trudno tym, którzy mają dostatki, wejść do królestwa Bożego». Uczniowie przerazili się Jego słowami, lecz Jezus powtórnie im rzekł: “Dzieci, jakże trudno wejść do królestwa Bożego tym, którzy w dostatkach pokładają ufność. Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne, niż bogatemu wejść do królestwa Bożego”. A oni tym bardziej się dziwili i mówili między sobą: “Któż więc może być zbawiony?” Jezus popatrzył na nich i rzekł: “U ludzi to niemożliwe, ale nie u Boga; bo u Boga wszystko jest możliwe”. Wtedy Piotr zaczął mówić do Niego: “Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą”. Jezus odpowiedział: “Zaprawdę, powiadam wam: Nikt nie opuszcza domu, braci, sióstr, matki, ojca, dzieci lub pól z powodu Mnie i z powodu Ewangelii, żeby nie otrzymał stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym”.